Jeszcze jeden rewelacyjny występ rozegrała skrzydłowa Rosengård Olivia Schough, a historia jej kariery może stanowić wspaniałą inspirację dla wielu sportowców, którzy w swoich dyscyplinach niekoniecznie byli uważani za cudowne dzieci. Widzimy jednak, że wcale nie jest to warunkiem koniecznym do tego, aby skutecznie przełamywać kolejne bariery, a realnego skoku jakościowego równie dobrze można dokonać także po trzydziestce. A przecież gdzieś w okolicach kanadyjskiego mundialu nie bez racji mnożyły się kąśliwe uwagi, że jednymi z największych atutów Schough są nieprzeciętne umiejętności wokalne, a także dbanie o podtrzymanie pozytywnej atmosfery w klubowej szatni. Osiem lat później słowa te jawią się jednak niemal jak bluźnierstwo, choć malkontenci niezmiennie zarzucają 32-letniej dziś skrzydłowej, że wachlarz jej zagrań wcale nie jest przesadnie szeroki. Cóż jednak z tego, skoro swoje popisowe akcje udało jej się dorowadzić do takiej perfekcji, że nabierają się na nie nawet te rywalki, które doskonale wiedzą, co Schough za moment będzie robić. I chyba właśnie ten aspekt najbardziej celnie podkreśla jej aktualną, sportową klasę. A przestrzelony rzut karny? Cóż, podobne historie zdarzały się największym legendom, choć akurat dziś wieczorem to pozornie kompletnie nieudane kopnięcie zawodniczki Rosengård wcale nie było efektem przegranej próby nerwów. Jak przyznała bowiem po ostatnim gwizdku sama zainteresowana, strzał po ziemi w środek bramki był efektem tego, że… z zasady nigdy tak nie strzela, a spodziewała się, że w Hammarby solidnie odrobili pracę domową. I nie było to nawet do końca błędne założenie, ale celowo delikatnie opóźniona reakcja Tamminen pozwoliła sztokholmiankom uratować jeden punkt. Gdyby jednak ktoś chciał w wolnej chwili nadrobić skrót poniedziałkowego spektaklu, to gorąco polecamy tylko i wyłącznie wersję 90-minutową. Bo Öling, Wik, Sørbo, Hamano i reszta obsady uraczyły nas taką gamą cudownych zagrań, że naprawdę szkoda byłoby przegapić którekolwiek z nich.
Dziewiąta kolejka należała ewidentnie do bramkarek, gdyż aż trzy specjalistki od gry na tej właśnie pozycji zapracowały sobie na miano bohaterek meczu. A znając specyfikę naszej ligi, jest to ewenement zdecydowanie godny uwagi. Oprócz wspomnianej już Tamminen, w rolach jak najbardziej pierwszoplanowych wystąpiły także Melina Loeck z Kristianstad oraz Milla-Maj Majasaari z Uppsali i to właśnie ich postawa pozwoliła zostawić w pokonanym polu rywalki z odpowiednio Djurgården i Örebro. A trzeba uczciwie przyznać, że w obu tych meczach po zwycięstwo wcale nie sięgnęły zespoły lepsze tego dnia piłkarsko. Jeśli jednak masz niemal bezgraniczne oparcie w swojej golkiperce, a do tego z przodu grają w twoich barwach takie liderki jak Evelyne Viens (to o Kristianstad) czy Johanna Renmark (a to o naszym rewelacyjnym beniaminku), to punkty wpadają ci do skarbczyka nawet wtedy, gdy niekoniecznie wszystko układa się po twojej myśli na boisku i poza nim. I super, gdyż futbol kochamy również za to, że nie zawsze da się go odmierzyć jedynie za pomocą suchych liczb. Choć Audrey Harding na tę chwilę miałaby w tym temacie trochę inną opinię.
Skoro jesteśmy już przy beniaminkach, to warto odnotować, iż piątą kolejną porażkę zanotował tak często chwalony przez nas tej wiosny Norrköping. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że majowy terminarz ani trochę nie rozpieszczał podopiecznych trenera Fredheima, które na tle zdecydowanie bardziej doświadczonych w pierwszoligowym graniu przeciwniczek i tak potrafiły pokazać się z naprawdę przyzwoitej strony. Nie inaczej było w niedzielnej rywalizacji z Vittsjö, bo choć Gorry, Markstedt i Rantala udanie zadbały o to, aby komplet oczek wrócił razem z nimi do północnej Skanii, to po końcowym gwizdku i tak zdecydowanie najwięcej mówiło się o fenomenalnej dyspozycji Wilmy Leidhammar oraz My Cato. Jasne, do kadry na tegoroczny mundial żadna z nich w trybie last minute raczej nie wskoczy, ale sam fakt, że w ogóle ktokolwiek bierze taki scenariusz pod uwagę pokazuje, iż w Norrköping chyba robią coś dobrze. I teraz pozostaje tylko życzyć cierpliwości i konsekwencji w dążeniu do realizacji wytyczonych sobie niezwykle ambitnych, długoterminowych celów. Powody do uśmiechu mają także w Växjö, bo naprawdę mało kto spodziewał się, że doskonale naoliwiona przez trenera Unogårda maszyna na tym etapie sezonu będzie miała już na koncie aż cztery zwycięstwa. Co ciekawe, wszystkie odniesione w najskromniejszych możliwych rozmiarach (1-0) i za każdym razem bezpośredni udział w bramkowej akcji brała Evelyn Ijeh. Liderka formacji ofensywnej ze swoich zadań niewątpliwie wywiązuje się więc perfekcyjnie, ale równie wielki wkład w tak efektowną sekwencję wyników mają także Elin Nilsson oraz Alexandra Jonasson i to właśnie one są jednymi z najpoważniejszych pretendentek do miana nieoczywistych bohaterek ligowego przedwiośnia (cóż, wiosna do Szwecji przyszła w tym roku wyjątkowo późno). Osobne słowa uznania należą się także dowodzonej przez Emmę Pennsäter defensywie z Växjö, która najwyraźniej doskonale zdaje sobie sprawę, że w piłce nożnej lepiej wpuścić sześć goli w jednym meczu niż jednego w sześciu kolejnych potyczkach. I tak, zderzenie z rozpędzonym Hammarby było na swój sposób traumatycznym doświadczeniem, ale dziś w Småland już nikt o nim nie pamięta. I całkiem słusznie.
Natłok wrażeń sprawił, że trochę zapomnieliśmy o tym, jak piękne show dały nam w piątkowy wieczór piłkarki Häcken. Podopieczne Roberta Vilahamna do przerwy trzykrotnie trafiały w obramowanie bramki Linköping, ale gdy na trybunach Bravida Areny zaczęto nieśmiało przebąkiwać coś o klątwie, w niespełna czterdzieści sekund po wznowieniu gry bezsensowne dyskusje zamknęła Marika Bergman Lundin, wykorzystując niepewną interwencję Cajsy Andersson. I od tego momentu sympatycy coraz bardziej żwawych Os z Hisingen (w sumie nic w tym dziwnego, wszak w maju natura budzi się do życia) mogli już tylko z szerokimi uśmiechami na ustach oklaskiwać rajdy Anny Sandberg, techniczną maestrię Rosy Kafaji, czy najlepszy występ na szwedzkich boiskach Julie Blakstad oraz Clarissy Larisey. Dobry prognostyk przed meczem na szczycie? A jakże, choć w Norrbotten również dołożą wszystkich starań, aby Piteå nie okazało się przesadnie gościnnym miejscem dla przybyszy z zachodniego wybrzeża. To wszystko brzmi chyba jak zapowiedź kolejnych, niepowtarzalnych emocji, a zatem… widzimy się w kolejny weekend!
Komplet wyników:
Statystyki indywidualne:
Statystyki drużynowe:
Przejściowa tabela: