W pierwszej części udało nam się przedstawić drogę Hiszpana na stanowisko trenera dorosłej kadry Pań. Rokowania były niezwykle optymistyczne, bowiem świetnie odnajdywał się w realiach młodzieżowych, mimo rzecz jasna okrojonych względem męskich rozgrywek form turniejów. Czas pokazał, że jednak coś nie funkcjonuje, mimo posiadania w swych szeregach zawodniczek, które w swych klubach albo osiągają genialne wyniku, albo indywidualnie wyrastają na topowe postaci zmagań ligowych? Brak sukcesów zaczęły one upatrywać w osobie trenera, mając świadomość własnej potęgi.
Czara goryczy się w końcu przelała
Pandemia znacznie wydłużyła możliwość pracy nad reprezentacją i dopracowania wszystkiego, co w zeszłych latach sprawiało, iż żadne z najważniejszych trofeów nie trafiło na konto Hiszpanek. Fakt faktem, w 2020 cały świat zastopowała pandemia, lecz rok 2021 stał pod znakiem szlifowania diamentu, jaki niewątpliwie w swych rękach posiadał szkoleniowiec. ME zostały przełożone dopiero na bieżący rok z uwagi na kolidowanie z igrzyskami olimpijskimi w Tokio. Z racji na brak uczestnictwa w nich podopiecznych wówczas 40 – latka można było obserwować i przygotować się na kadry ze Starego Kontynentu, które wystąpiły w Japonii. Wielka Brytania i Holandia wprawdzie odpadły już na etapie ćwierćfinału, jednak musiały one się mierzyć odpowiednio z Australią (3:4) i Stanami Zjednoczonymi (2:2, 2:4 w rzutach karnych). Jak się miało okazać, później te ekipy się spotkały, lecz nie, jak pierwotnie zakładano, w finale, lecz w meczu o 3. miejsce. Po tytuł sięgnęły Kanadyjki po wygranej nad Szwecją. Pole do analizy więc ogromne. Jak więc przełożyło się to na Euro? Chyba nie mogło inaczej…

Biorąc pod uwagę poprzednie występy na najważniejszych zawodach, grupa idealnie była skrojona pod drugą lokatę, za plecami Niemiek. Natomiast Dania i Finlandia to zespoły spokojnie do ogrania. Ten scenariusz jak najbardziej się sprawdził. Chronologicznie, przyszły wygrana z Finkami 4:1, porażka z późniejszymi finalistkami 0:2 oraz zwycięstwo rzutem na taśmę z Dunkami 1:0. A w 1/8 finału czekały już gospodynie, Angielki, które w grupie A wygrały każdy mecz, nie tracąc nawet bramki. Pod względem emocji, ten mecz zapowiadał się naprawdę niezwykle. I przez długi czas naprawdę wydawało się, że zostanie postawiony krok milowy w stronę medalu, a być może nawet tytułu. Bowiem od 54. minuty Hiszpanki prowadziły po golu Gonzalez. Ostatecznie jednak pod koniec regulaminowego czasu gry Ella Toone wyrównała, a w dogrywce gwóźdź do trumny rywalkom wbiła Georgia Stanway. Kolejny turniej i kolejna porażka bezpośrednio po wyjściu z grupy. To już całkowicie przelało tytułową czarę goryczy wewnątrz drużyny. To niezbyt obchodziło zarówno samego trenera, jak i federację.
’ Mimo głosów sprzeciwu ze strony piłkarek, Vilda zaznaczył, że nigdzie się nie wybiera i planuje wypełnić swój kontrakt, wygasający dopiero w 2024 roku. Podejście to podziela prezes RFEF, który jest (z niewiadomych powodów) dumny z pracy szkoleniowca i także uważa, że jego obecność to klucz do rozwoju reprezentacji’
Prawdziwa burza, której większość śledzących piłkę kobieca chociaż powierzchownie jest świadoma, rozpoczęła się po słowach zarówno samego zainteresowanego, jak i Luisa Rubialesa. Mimo głosów sprzeciwu ze strony piłkarek, Vilda zaznaczył, że nigdzie się nie wybiera i planuje wypełnić swój kontrakt, wygasający dopiero w 2024 roku. Podejście to podziela prezes RFEF, który jest (z niewiadomych powodów) dumny z pracy szkoleniowca i także uważa, że jego obecność to klucz do rozwoju reprezentacji. Zdanie tego zdecydowanie nie podzielają wierzące wciąż w sukces, lecz już pod egidą innego człowieka Panie. Konsekwencje wszyscy dobrze znamy – 15 piłkarek najpierw zagroziło, a potem zrzekło się gry dla własnego kraju, póki za sterami kadry seniorek wciąż stoi Jorge. W większości przypadków zapewne nie pozostałoby to bez jakiejkolwiek reakcji. Lecz federacja krajowa udowodniła, że żeńska sekcja dla nich istnieje, aby istnieć, bo „skoro inni mają, to my też musimy”. Co z nią będzie to już z grubsza oficjeli nie interesuje. Ważne, aby układy się zgadzały, bo nawet widoczne gołym okiem „kolesiostwo” nie jest w stanie zaburzyć niczego w strukturach organizacji. To z grubsza wyjaśnia, czemu, mimo licznych doniesień, jakoby w 2018 roku przed wyborami prezesa trener wspierał oponenta Rubialesa w walce o stanowisko, Juana Luisa Larreę. W ostatniej chwili selekcjoner zmienił zdanie. Ciekawe dlaczego?
„I am not in danger. I AM THE DANGER!”
Deklaracje ze strony Jorge Vildy nie były słowami rzuconymi na wiatr. Sam bunt piłkarek jest o wiele bardziej rozległą kwestią, która potwierdza jednocześnie, że sport to polityka i z tym kłócić się nie można. Jak wiadomo, zawodniczki, które zainicjowały protest, na co dzień w sporej części występują dla FC Barcelony. Za nimi opowiedziała się także dochodząca do siebie po kontuzji Alexia Putellas, według France Football najlepsza piłkarka ostatnich dwóch lat. I tutaj wchodzą, ubrane całe na biało, Panie z Realu Madryt. One stały się największymi beneficjentkami całej akcji, bowiem nie dołączyły do walki o zwolnienie trenera. Główne powody mamy dwa. Pierwszy, stricte polityczny, to konflikt pomiędzy Katalonią a Kastylią, więc skoro można wykorzystać futbol do zagrania na nosie stronie przeciwnej, czemu nie? Druga, już bardziej piłkarska, to zwęszenie okazji na grę w kadrze, skoro najpoważniejsze przeciwniczki o miejsce same się wyeliminowały. Przepaść, jaka dzieli Królewskie od Dumy Katalonii nie ma znaczenia. W końcu nikt nie kwestionuje zaniedbania ligi hiszpańskiej, tylko posuchę na płaszczyźnie międzynarodowej. To zaowocowało takimi gestami, jak brak uściśnięcia sobie dłoni przez oponującą Guijarro i Misę, bramkarkę Realu Madryt po starciu w Lidze F. Zmodyfikowana kadra i jej ostatnie wyniki wydają się tylko potwierdzać, że z niewolnika nie ma pracownika. Aczkolwiek to działa na ten moment na szkodę walczących o zmiany zawodniczek.
Choć mowa o meczach towarzyskich, to same rezultatu muszą budzić szacunek. Po takim „ciosie”, Vilda poukładał sobie kadrę wedle własnego uznania i zaczął osiągać wyniki. Remis ze Szwecją już pozwalał wierzyć, że mimo teoretycznej ogromnej straty jakości, Hiszpan wciąż dysponuje siłami, które mogą walczyć o najwyższe cele. Później ofiarami reprezentacji padły Amerykanki (2:0) , Argentynki (7:0) oraz Japonki (1:0). Bez porażki z ówczesnymi liderkami i wiceliderkami rankingu – imponujące. Ciężko lekceważyć na dłuższą metę taki kolektyw. Kolektyw, który powstał, zbudowany na układach, lekceważeniu problemów podopiecznych oraz atmosferze absolutnie toksycznej, gdyż same zainteresowane w tej sprawie ujawniły wszystko, co im leżało na sercu. Pomyśleć można, że na takich fundamentach nie da się zbudować niczego, co ma prawo funkcjonować. Stwierdzenie o niewolnictwie z końca poprzedniego akapitu mają rację bytu, jeśli podmiot pokrzywdzony zdaje sobie sprawę ze swego ubezwłasnowolnienia. A najwidoczniej, członkinie obecnej kadry albo faktycznie tego nie robią, albo zwyczajnie nie chcą i nie przeszkadza im to, co działo się przez ten cały czas. A jeśli zarzuty rzeczywiście pokrywają się z prawdą, mamy do czynienia z sytuacją po prostu chorą.
’Pokrzywdzone ponoć były kontrolowane, wysyłane do snu oraz musiały spać przy otwartych drzwiach, by umożliwić weryfikację tego, czy Panie faktycznie udały się na spoczynek. Ponadto, w dniach wolnych od treningów miał sprawdzać, które miejsca odwiedzą jego podopieczne oraz po ich powrocie przeszukiwać ich zakupy.’
Zarzutów wobec pracy Jorge Vildy jest masa. Ponoć trener miał zaniedbywać kwestie treningów oraz przygotowania piłkarek, co realnie miało przekładać się na jakość gry w kluczowych pojedynkach. Same metody, jakie są implementowane są przestarzałe i są jedną ze składowych stagnacji, jaka panuje w reprezentacji. Zgrupowania także budziły masę wątpliwości, lecz już pozapiłkarsko. Zachowania 41 – latka zakorzeniały w zawodniczkach brak poczucia bezpieczeństwa i prywatności. Pokrzywdzone ponoć były kontrolowane, wysyłane do snu oraz musiały spać przy otwartych drzwiach, by umożliwić weryfikację tego, czy Panie faktycznie udały się na spoczynek. Ponadto, w dniach wolnych od treningów miał sprawdzać, które miejsca odwiedzą jego podopieczne oraz po ich powrocie przeszukiwać ich zakupy. To składowe, które w oświadczeniach „buntowniczek” zostały zbiorczo nazwane „złym stanem psychicznym” , co także oddziałuje na postawę na treningach. Jasne, można brać doniesienia Mundo Deportivo czy Relevo z dystansem i przymrużeniem oka, można w nie także po prostu nie wierzyć. Nie bójmy się jednak przyznać, że same podstawy takich doniesień muszą istnieć, a oskarżenia są naprawdę poważne. 41- latek, jak i wszyscy jego zwolennicy zaprzeczają, jakoby takie incydenty miały miejsce. A „plecy” ma on niezwykle potężne. Poza Rubialesem, po jego stronie stoją choćby Ana Alvarez, dyrektorka hiszpańskiej federacji piłki nożnej kobiet, obecny od dwóch dni selekcjoner męskiej reprezentacji, Luis de la Fuente oraz bezrobotny już Luis Enrique. Zwłaszcza jego sytuacja ukazuje podwójne standardy postępowania RFEF.
Dla zainteresowanych, kącik analityczny. Spójrzmy na ruchy federacji w kontekście męskiej kadry. Sukces z 2008 roku, jakim było mistrzostwo Europy w Austrii i Szwajcarii, okazało się pięknie dopiętą klamrą kadencji Luisa Aragonesa. Schedę po nim przejął Vicente del Bosque, który czerpał z tego, co najlepsze. W końcu miał do dyspozycji najprawdopodobniej pod swoimi skrzydłami najlepszą kadrę w historii. Konsekwencją tego mistrzostwo Świata w RPA oraz obrona tytułu na Starym Kontynencie na terenach Polski i Ukrainy. Jak wiadomo jednak, każdy się starzeje i La Furia Roja także musiała przygotować się na wymianę pokoleniową. Pierwszym znakiem, że coś zaczyna się wyraźnie psuć, okazała się kompromitacja na MŚ w Brazylii, gdzie drużyna nie wyszła z grupy. Przegrana w 1/8 finału Euro 2016 z Włochami poskutkowała pożegnaniem wówczas 66 – letniego szkoleniowca po prawie ośmiu latach. Wynik ten robi wrażenie, zwłaszcza, gdy przeanalizuje się dokonania późniejszych. Julen Lopetegui po niespełna dwóch latach został ze skutkiem natychmiastowym zwolniony po tym, jak za plecami RFEF porozumiał się z Realem Madryt. Zadaniowcem nie okazał się także Fernando Hierro, któremu podziękowano po Mundialu w Rosji, gdzie Hiszpania uległa gospodarzom w 1/8 finału. Kilka miesięcy na stanowisku spędził Luis Enrique, który jednak pod koniec 2019 roku powrócił. Jemu realnie nie szło aż tak źle – doprowadził zrewolucjonizowaną reprezentację do finału Ligi Narodów, by w późniejszej edycji ponownie wywalczyć awans do finałowej czwórki. Półfinał Mistrzostw Europy także budził wielkie nadzieje przed trwającym Mundialem w Katarze. Kolejne międzynarodowe rozczarowanie, jakim okazała się druga z rzędu porażka na MŚ po rzutach karnych w fazie pucharowej, tym razem z rewelacyjnym Marokiem. Reakcja związku była natychmiastowa – Enrique po raz kolejny pożegnał się z pracą. Czyli pierwsze większe niepowodzenie skutkowało tu zwolnieniem, a w przypadku kobiet trzy kolejne rozczarowania sytuacji nie zmieniają i bunt piłkarek jest obracany przeciwko nim? Interesujące i dające do myślenia.
"Dwa dni po odpadnięciu z mundialu postanowiono obejść się bez Luisa Enrique i *rozpocząć nowy projekt*. Mogę to zrozumieć.
Nie mogę jednak zrozumieć rozbieżności kryteriów z drużyną kobiet: z tym samym trenerem od 7 lat i bez wyników."
~ @MariaTikas, @sport pic.twitter.com/83sQPARF76
— Futbol Kobiecy w Hiszpanii ?? (@FutKobiecyESP) December 9, 2022
Podsumowując, absurdy, jakie mają miejsce wewnątrz RFEF to coś, o czym znowu nie mówimy głośno i jest zamiatane pod dywan. W logiczną całość układają się wszystkie elementy, które przemawiają za narracją, że talent i ciężka praca zawodniczek nie ma zamiaru nawet zostać wykorzystana, jeśli jakkolwiek sprzeczne jest to z interesami związku. Jak inaczej wytłumaczyć fakt, że poza pracą trenera, Hiszpan dzierży stanowisko dyrektora sportowego reprezentacji? Jaki ma to związek z tematem? Otóż według całego łańcuszka, decyzję o pożegnaniu selekcjonera podejmuje właśnie dyrektor. Zatem dochodzimy do sytuacji, w której Vilda musiałby zwolnić… samego siebie. A to przecież, gdyby jakimś cudem uległ naporom, publiczne samobójstwo. Póki jednak z każdej ze stron, realnie mogących wpłynąć na przyszłość przeciwniczek 41 – latka, samemu zainteresowanemu okazuje się wsparcie „bez względu na okoliczności” , nie wróży to niczego dobrego. Oczywiście, zwłaszcza ostatnie pozytywne wyniki są argumentem, że „brak lojalności” nie zniszczy zespołu. W końcu, cytując szkoleniowca, przecież takie akty to „hańba na tle całego piłkarskiego świata”. Szkoda, że hierarchia wartości w Hiszpanii to nie powód do tego, aby się wstydzić. Póki wpada kasa z tytułu występów, choćby niewystarczających, z męskiej piłki, umów sponsorskich to można przecież olać jedną sekcję, prawda? W końcu w przypadku kobiet liga sama się broni to kadra nawet nie musi. Byleby afera przycichła. To rzecz jasna nie jest jedyny przypadek oczywistej ignorancji Pań przez kluby czy krajowe związki, jednak mowa tu w końcu o kadrze, w której grały dwukrotna zdobywczyni Złotej Piłki, triumfatorki Ligi Mistrzyń czy wielokrotne mistrzynie kraju. W obecnej sytuacji, tych 15 zawodniczek, które odważyły się na otwarty manifest, nie zagra w najbliższych latach dla swego kraju.
Ratunkiem może się okazać dla nich następna, czwarta już za kadencji Vildy klęska na wielkim turnieju. Lecz wcale nie musi. Aczkolwiek jeszcze bardziej abstrakcyjnym scenariuszem, niż zwolnienie Hiszpana z funkcji trenera jest ugięcie się zbuntowanych gwiazd. Bo w tej całej sytuacji to one mają jaja, a drugiej stronie się to tylko wydaje. Niektórych może ciekawi, skąd tytuł tego rozdziału? Nawiązuje on do jednej z najlepszych scen z serialu „Breaking Bad” , a słowa te padają z ust Waltera White’a , głównego bohatera serii. Z tym, że on realnie stanowi zagrożenie. A „szanowny” Jorge żyje w zakrzywionej rzeczywistości. Nie do wiary, jak posiadanie kontroli może być złudne, szczególnie wtedy, kiedy to ktoś ma nad Tobą władzę. Zwłaszcza, że kilkanaście kukiełek potrafiło wziąć nożyczki i się odciąć. Odciąć od toksycznego otoczenia.