W przypadku większości topowych lig europejskich nadchodzący weekend zwiastuje nam ostatnią kolejkę przed przerwą zimową. I na dobrą na półmetku sezonu doczekaliśmy się w końcu absolutnego starcia na szczycie tabeli. Olympique Lyon podejmie na własnym stadionie PSG. Ewentualna przewaga, jaką będą miały wygrane tego meczu może zadecydować o końcowych rozstrzygnięciach. Zwłaszcza zwycięstwo gospodyń może poniekąd ustawić sprawę mistrzostwa. Ciekawie też jest po drugiej stronie tabeli, gdzie w starciu dwóch ekip ze strefy spadkowej wygrana może być na wagę bezpiecznego miejsca po jesieni.
Fleury 91 – Bordeaux: Mecz drużyn, które sąsiadują ze sobą w tabeli, mając na swym koncie tyle samo punktów. Ciężko wyrokować, jaki może być rezultat. Kontekst historyczny zdecydowanie przemawia za gościniami, lecz w poprzednim sezonie to drużyna Eweliny Kamczyk dwukrotnie okazała się lepsza. Wiadomo, że historię często można wywalić już do kosza, gdyż aktualnie poziom zespołów jest zbliżony i możemy liczyć na niezwykłe emocje. Z racji na polski akcent, kciuki osobiście trzymam za gospodynie.
Dijon – Stade Reims: Ostatnia forma zespołu, w którym miejsce w podstawowej jedenastce ma Małgorzata Grec, wyraźnie pokazuje, że coś przestało dobrze funkcjonować. Trzy porażki z rzędu, raptem osiem punktów na koncie. O ile ostatnia porażka 0:8 z mistrzyniami nie dziwi, tak 0:5 z Le Havre i 1:5 z Fleury 91 można już uznać za blamaż. Dlatego też faworytkami, które grają po prostu solidniej i prezentują się solidniej, co nie znaczy, że nie mają skłonności do wpadek, za którą można uznać remis z Rodez. Nie zmienia to faktu, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to trzy punkty dla gościń, z których sukcesu cieszyć będzie się zapewne Kinga Szemik. Szkoda tylko, że na 99% z poziomu ławki rezerwowych.
Guingamp – Rodez: Może i nie będziemy oglądać tutaj pokazu piłkarskiej wirtuozerii, lecz ciężar gatunkowy tego pojedynku dodaje mu pikanterii. Drużyny te bowiem zamykają ligową tabele, a dzieli je jeden punkt. Co więcej, pierwsza ekipa poza strefą spadkową, Soyaux, ma tyle samo punktów co będące za nimi Rodez. Zatem wygrana kogokolwiek, w przypadku porażki bądź nawet remisu aktualnie dziesiątego zespołu D1 Feminine, spowoduje opuszczenie strefy spadkowej czy to przez Guingamp, czy to przez ich rywalki. Będzie to pierwszy mecz bezpośredni od 2019 roku, zaś wcześniej większą siłą dysponowały obecnie ostatnie w tabeli gospodynie. Zaryzykuję, ale to właśnie je typuję do skromnego zwycięstwa.
Soyaux – Paris FC: Skoro już wspomniałem wyżej o Soyaux, to zadanie przed nimi niezwykle trudne, o ile nie w obecnej dyspozycji niemożliwe. W ostatnich pięciu spotkaniach udało się jedynie wyszarpać ledwie remis z Montpellier, a w zeszły weekend lepsze okazało się nawet Guingamp. Także nie ma co rozliczać zespołu ze stolicy za ostatnie dwie porażki, bowiem przyszły one ze strony dwóch czołowych drużyn we Francji. Teraz w teorii przynajmniej pora na odpoczynek i o wiele łatwiejsze 90 minut. Wygrana przyjezdnych jest jedynym realnym rezultatem. A to, w obliczu bezpośredniej batalii na dole tabeli może sprawić, że jesień gospodynie zakończą w strefie spadkowej.
Le Havre – Montpellier: Jeszcze stosunkowo niedawno można było przecierać oczy ze zdumienia, jak dobrze w realiach najwyższej klasy rozgrywkowej odnalazł się drugi z beniaminków. Jasne, ósma lokata ze sporą przewagą nad grupą, która realnie może obawiać się o relegację jest osiągnięciem, które nie każdy byłby w stanie powtórzyć. Z tym, że ekipa ta gra bardzo „zero – jedynkowo”. W 10 spotkaniach tylko raz miał miejsce remis, do tego 4 wygrane i 5 porażek. Ilość straconych punktów z tytułu minimalnie gorszej dyspozycji wyklucza Le Havre z walki o wyższe cele. Montpellier za to, choć ma tylko trzy „oczka” więcej, to właśnie przewagę tę wywalczyło choćby nie dając się pokonać tak często. Nie zmienia to faktu, że ścisk na lokatach 4-8 jest ogromny i wygrana gospodyń może srogo namieszać. Czy jednak mają na tyle argumentów piłkarskich? Osobiście nie uważam. Skoro już tak nie lubią dzielić się punktami, prędzej nie zgarną żadnego.
Olympique Lyon – PSG: Nie oszukujmy się, w obliczu tego wyczekiwanego pojedynku, inne bledną. W końcu na ten moment stawką jest pozycja liderek na koniec rundy jesiennej. W końcu różnica to tylko dwa punkty. Niedzielne gospodynie oczywiście wypadają w zestawieniu z rywalkami lepiej na papierze, jednak wszystko może się wydarzyć, bowiem PSG to nie byle drużyna, która dwa sezony temu była w stanie wydrzeć tytuł mistrzowski z rąk hegemonek. W końcu ostatnia sytuacja, gdzie OL nie zdobyły tytułu miała miejsce… w kampanii 2005/2006! To daje poniekąd do myślenia. Nadal w większości przypadków Paryżanki muszą uznać wyższość oponentek, lecz zdarzają się i przełamania tej passy. Remis w zamykającym kolejkę meczu nie zmieni w tabeli nic i nadal będzie okazja do rewanżu na wiosnę. Trzy punkty, które zostaną w Lyonie to już inna para butów, gdyż w obliczu poziomu reszty stawki, pięć punktów to stosunkowo dużo. Jeśli pełna pula pojedzie do stolicy, PSG wskoczy na czub tabeli, co poniekąd stanowić będzie swego rodzaju mentalną przewagę.
Tabela przed 11. kolejką prezentuje się następująco: