25 marca 1985 roku – data ta zapisała się już na dobre w historii sportu miasta Konin. Powiem więcej, ten dzień był kluczowy dla rozwoju kobiecego futbolu w całym naszym kraju, a poniekąd także na świecie. Wtedy założono wówczas eksperymentalny projekt piłkarski, Medyk Konin. Ciężko ocenić, czy to właśnie ten klub ma najciekawsze kulisy powstania, jednak jeśli ktoś nie słyszał wszelkich doniesień i anegdot, które poniekąd kształtowały zespół w tak zwanym „mainstreamie” , pora je nieco przybliżyć. Zapraszam serdecznie!
Z oddziału na boisko
Nie byłoby zapewne tak łatwo zorganizować potencjalne zawodniczki do dołączenia do projektu drużyny, gdyby nie powszechna euforia i ekstaza, która trwała już kilka dobrych lat. Bohaterami narodowymi były rzecz jasna „Orły Górskiego” , będące całościowo najlepszą odsłoną męskiej reprezentacji w historii. Dwukrotnie zdobyte brązowe medale na Mistrzostwach Świata, w tym jeden z nich niecałe trzy lata przed powstaniem Medyka, wydatnie zmobilizowały młodzież do uczęszczania na wszelkie zajęcia z zakresu. Wtedy jednak dopiero obserwowano początki wychodzenia z cienia pierwszych klubów żeńskich. Ojcem sukcesu klubu z Konina został wuefista i były golkiper miejscowego Górnika – Roman Jaszczak, który dołączył do grona pedagogicznego Zespołu Szkół Medycznych. Za cel postawił sobie zaangażować w którąś z dyscyplin swoje podopieczne. I choć dzisiaj wydaje się to lekką abstrakcją, to właśnie piłka nożna była wyborem uczennic. Nie obroniły się z perspektywy czasu nieco oklepane i powszechniejsze dziś siatkówka, koszykówka czy „szczypiorniak” .
Wybór ten z pewnością był o tyle szokujący, że mimo szerzącej się stale popularności piłki nożnej, nie należała ona do grona dyscyplin „rekomendowanych” . Wówczas stawiano na stereotypowe dzisiaj konkurencje. Gdyby zapytać jak w „Familiadzie” ankietowanych o „sport, z którym kojarzymy bardziej kobiety aniżeli mężczyzn” nie wierzę, że na liście odpowiedzi nie znalazłyby się takie pozycje jak gimnastyka czy łyżwiarstwo figurowe. Dziewczyny uczęszczające do ZSM w Koninie nie chciały o tym słyszeć. Mimo wszelakich na tamtym etapie trudności, pod egidą Pana Jaszczaka trenowały i sukcesywnie stawiały kolejne kroki w kierunku namiastki zawodowstwa, jaką były rozgrywki ligowe. Oczywiście, młode dziewczyny mogły marzyć o jakimś wynagrodzeni i łapały się dodatkowych zajęć, by zarobić trochę grosza. Grosza, który będzie mógł zostać odłożony choćby na wyjazd na czekające je spotkanie. Medyk jednak ciągle progresował , mimo konieczności gry kadrą złożonych często z piłkarek, które wszystkiego uczyły się od zera. Nie przeszkodziło to w osiągnięciu pierwszych sukcesów.
Żyłą złota zarówno wtedy, jak i w późniejszych latach funkcjonowania klubu okazała się będąca właśnie samoukami młodzież. Choć o nawiązaniu walki z tuzami futbolu seniorskiego można było pomarzyć, Koninianki szybko zdominowały wszelakie rozgrywki nie dla Pań, a dla dziewczyn. Z czasem poza reprezentowaniem klubu przyszły propozycje gry dla kadry narodowej. To przykuwało uwagi największych marek piłki kobiecej w Polsce, co tylko udowadniało, jak racjonalnie zarządzany jest ten klub. W końcu udało się po raz pierwszy awansować na najwyższy szczebel rozgrywkowy, poniekąd korzystając też na krzywdzie ekip, które mimo jakiejś pozycji logistycznie nie były gotowe na długoletnie funkcjonowanie. A Medyk udowadniał, że nie tyle jest w stanie przetrwać lata 90 – te, ale i istnieć w najlepsze już w XXI wieku. Ambitnie jak na zespół, który powstał z inicjatywy nauczyciela WF – u i tak zwanych „piguł”, czyż nie?
Pełnoletność sukcesów w Koninie
Żeby zrozumieć, jak wielkim klubem jest Medyk, trzeba cofnąć się aż do 2003 roku, bowiem wtedy klub stanął na podium Ekstraligi, powtarzając tę sztukę nieprzerwanie aż przez 18 kolejnych lat. Przed serią zdobywania medali klub obserwował choćby walkę będących w swym „prime” Czarnych Sosnowiec z Podgórzem Kraków z TKKF Stilonem Gorzów Wielkopolski czy kilkuletnią dominację wchodzącego w XXI wiek razem z futryną AZS – u Wrocław. Ekipa z Konina jak chyba żadna inna zasługuje na miano najbardziej cierpliwej ze wszystkich, jakie kiedykolwiek występowały na najwyższym szczeblu rozgrywek w Polsce. Dzielnie znosił ostateczne porażki z AZS – em , z różnymi skutkami walcząc o wicemistrzostwo kraju z Czarnymi. Nie oznaczało to jednak, że klub nie odnosił żadnych sukcesów w naszym kraju, bowiem Roman Jaszczak już w roli managera skrupulatnie rozwijał kolejne sekcje, w tym futsalową. W halowych rozgrywkach klub odnosił już sukcesu, do tego w okresie ligowej hegemonii zespołu ze stolicy Dolnego Śląska udawało się zwyciężać w Pucharze Polski.
Niestety dla Koninianek, okres stopniowego słabnięcia dominatora przeplótł się z wejściem na tron nowych królowych – Unii Racibórz. Dzisiaj być może ta nazwa wiele nie mówi, ale od 2009 roku zespół ten pięć razy z rzędu wygrywał Ekstraligę. Jak wiadomo powszechnie, nie sztuką jest tylko wejść na szczyt, ale także na nim pozostać. Finansowa kondycja Unii była tak fatalna, że zespół nie dokończył nawet rozgrywek 2013/2014, z czego skutecznie skorzystał Medyk, wywalczając pierwsze w historii istnienia klubu mistrzostwo ligi. A to otworzyło furtkę do kolejnego, jeszcze ważniejszego z perspektywy wizerunkowej oraz finansowej etapu istnienia drużyny, jakim była możliwość gry w Lidze Mistrzyń.
Jak pokazała jednak rzeczywistość, Konin miał tak silny team, że już za pierwszym razem udało się bez większych problemów zwyciężyć w turnieju kwalifikacyjnym i awansować do 1/16 finału, co jednak zarówno wtedy, jak i w następnych trzech podejściach okazało się etapem nie do przejścia. Warto przypomnieć sobie wszystkie rywalki na tym etapie rozgrywek : Glasgow City , z którym Medyk przegrał na własne życzenie, niegdyś będąca kobiecą potęgą we Włoszech Brescia, także będąca spokojnie w zasięgu ówczesnych mistrzyń Polski. Dwukrotnie los sprowadził jednak największy koszmar dowolnego zespołu w Europie, Olympique Lyon. Bilans z tych czterech spotkań jest dosyć wymowny : w sezonie 2015/2016 w dwumeczu 0:9, w kampanii 2017/2018 0:14. Tak przebiegły cztery lata dominacji pod szyldem KKPK. Futbol zawdzięcza im o wiele więcej, niż te cztery triumfy w lidze i wielokrotnie sukcesy w pucharach. Ukształtował on w głównej mierze naszą dzisiejszą kadrę, będąc dla masy świetnych piłkarek trampoliną do wyjazdu za granicę.
Brak gwiazd, brak wyników – utrata genu?
Ciężko patrząc na reprezentację Polski na przestrzeni lat nie odnieść wrażenia, że masa zawodniczek jeśli nawet nie są wychowankami Medyka, tak w przeszłości reprezentowały jego barwy. Także znana chyba wszystkim w Polsce ekspertka od futbolu kobiecego, Joanna Tokarska, została zauważona i ściągnięta przez Romana Jaszczaka. Nie możemy rzecz jasna zapomnieć o naszej największej gwieździe , Ewie Pajor, która właśnie z Konina w 2015 roku trafiła do Vfl Wolfsburg. Selekcjonerka Nina Patalon, grająca w Fleury 91 Ewelina Kamczyk czy występująca w Werderze Brema Agata Tarczyńska – to tylko kilka nazwisk, których wspólnym mianownikiem jest Medyk. To wszystko jednak jest jak nietrudno zauważyć melodią przeszłości. A co z teraźniejszością i przyszłością?
W roku 2021 zespół pierwszy raz od 18 lat ukończył sezon poza podium, ze stratą trzech punktów do zaadaptowanego już w czubie tabeli Górnikiem Łęczna. Wtedy jedyny triumf w XXI wieku osiągnęły piłkarki Czarnych Sosnowiec, zostawiając za plecami rosnący wciąż w siłę UKS SMS Łódź. Rok później było dla Medyka jeszcze gorzej – dopiero szósta lokata, bez rokowań na lepsze jutro. Drużyna ta mimo posiadania solidnych piłkarek pokroju Łotyszek – Anastasiji Rocane czy Karliny Miksone, która indywidualnie prezentuje się w obecnej kampanii naprawdę wyśmienicie. Mamy także nieśmiertelną Annę Gawrońską, świeżo powołaną i dobrze rokującą Oliwię Szymczak. Co jednak dalej? Dalej nie ma tego, co mogłoby realnie sprawić, że klub ten powróci na szczyt. Brak zwyczajnie argumentów. Brak pieniędzy na transfery akurat w tym przypadku nie jest problemem, być może leży on głębiej. Piłka zmienia się coraz dynamiczniej i może zwyczajnie w Koninie nie nadąża się już za resztą stawki. Zawodzi chyba też szkolenie młodzieży, gdyż nie rokuje ona na następne lata.
Wygląda na to, że konkurencja zaczyna zwiększać coraz przewagę nad dawnym gigantem i powoli Medyk, zamiast odjeżdżać wraz z innymi tuzami w kierunku najwyższych celów, stał się częścią peletonu. Zmierza on w kierunku przeciętności. Oczywiście, to jak na razie trzeci rok, kiedy zespół gorzej przędzie i daleko choćby do szwedzkiej Umei czy rozgrywającego się na naszych oczach upadku Turbine Potsdam. Upadek trwa czasem naprawdę długo, a jeszcze dłużej trwa podnoszenie się z kolan, często niedochodzące do skutku. Pozostaje trzymać kciuki, gdyż z bólem serca żegnałoby się wprawdzie jeden klub, lecz stanowiący wielką część historii polskiej piłki kobiecej. Chyba najlepszą analogią do obecnej sytuacji jest słynny obrazek piątki bohaterów z bajki „Wojownicze Żółwie Ninja”.
1 Comment