Historia tej zawodniczki bez wątpienia nadawałyby się na scenariusz do filmu. Aż trzykrotnie poważne kontuzje próbowały zatrzymać jej karierę, ale ona za każdym razem wracała na boisko silniejsza niż kiedykolwiek. Determinacja w dążeniu do celu została ostatecznie nagrodzona, a kończący się właśnie rok był dla niej pasmem niekończących się sukcesów. Kibice reprezentacji na zawsze zapamiętają ocierający się o perfekcję występ przeciwko mistrzyniom świata z USA, a fani monachijskiego Bayernu z dumą obserwowali, jak Hanna Glas z rekordową przewagą w głosowaniu zostaje wybrana do jedenastki sezonu niemieckiej Bundesligi. Fenomenalny sezon defensorki z Bawarii sprawił, że po dwuletniej dominacji pozycję liderki zestawienia musiała opuścić Magdalena Eriksson, choć trzeba wyraźnie podkreślić, że kapitanka Chelsea w ostatnich miesiącach jak najbardziej potwierdziła swoją przynależność do światowej czołówki wśród stoperek. Do tego elitarnego grona powoli zbliża się również Amanda Ilestedt, której przenosiny z południa Niemiec do stolicy Francji ewidentnie wyszły na dobre. Teraz jeszcze tylko pozostaje ustabilizować i tak niezłą już formę i można realnie myśleć o tym, aby za rok znaleźć się na samym szczycie tego mocno obsadzonego przecież rankingu. Co ciekawe, podobnie jak przed rokiem, całe podium wśród obrończyń zajęły piłkarki z rocznika -93, choć tym razem zabrakło na nim miejsca dla Jonny Andersson. Lewa defensorka Chelsea, po całkiem udanej rundzie wiosennej i przyzwoitym występie na Igrzyskach, jesienią straciła miejsce w wyjściowej jedenastce londyńskiej ekipy i póki co nie dała Emmie Hayes wielu argumentów przemawiających za tym, aby niebawem miała je odzyskać.
O ile poza granicami Szwecji popis dawały 28-latki, o tyle na stadionach Damallsvenskan z najlepszej strony pokazywały się defensorki, które trzydzieste urodziny mają już dawno za sobą. Nilla Fischer była skałą i opoką w niestanowiącej bynajmniej monolitu formacji obronnej Linköping, a niewiele od niej młodsza Sandra Adolfsson bardzo skutecznie dyrygowała poczynaniami koleżanek z Vittsjö. Po pełnej niepotrzebnych turbulencji zimie, efektowny powrót do zestawienia zanotowała Emma Berglund, udowadniając w tej sposób wszystkim niedowiarkom, że jeszcze nie pora ją skreślać. Problemy zdrowotne mocno wyhamowały także karierę Mii Carlsson, ale na szczęście rok 2021 okazał się dla niej zdecydowanie bardziej łaskawy niż poprzedni. I choć w przyszłym sezonie nie będziemy już oglądać jej wzorowej współpracy z Josefine Rybrink, to za ten rok obu defensorkom Kristianstad należą się bez wątpienia gromkie oklaski. Podobnie zresztą jest w przypadku Nellie Karlsson, która wprawdzie poznała w Växjö gorzki smak degradacji, ale do swojej postawy poważniejszych zastrzeżeń mieć absolutnie nie powinna.
Na liście wyróżnić możemy także dwa niespotykane tu dotąd nazwiska. Amanda Nildén najpierw zaliczyła bardzo udaną rundę w Eskilstunie, a po letnim transferze do włoskiego Juventusu konsekwentnie budowała swoją pozycję w nowej dla siebie lidze. Równie spektakularnie z wielkim futbolem przywitała się dziewiętnastoletnia Hanna Lundkvist, która była najjaśniejszą postacią defensywy rewelacyjnego beniaminka z Södermalm, a kapitalna postawa na boiskach Damallsvenskan zaowocowała grudniowym transferem do madryckiego Atletico. I oby w przypadku obu tych piłkarek była to dopiero zapowiedź wielkich rzeczy, których obie jak najbardziej mogą niebawem w świecie futbolu dokonać.