Piłkarki z Kraju Tulipanów czeka ostatnie starcie w fazie grupowej japońskiej imprezy. Pomimo niekorzystnej historii starć, za faworytki najbliższego spotkania należy uznać zawodniczki w pomarańczowych trykotach. Niderlandzka drużyna potrzebuje jednego oczka, by przypieczętować awans do fazy pucharowej.
Obie ekipy pojedynkowały się na arenie międzynarodowej w starciach towarzyskich. Po raz pierwszy w 1988 roku w Guangzhou, minimalne zwycięstwo odniosły gospodynie (1:0). Takim samym rezultatem zakończyła się potyczka w trakcie portugalskiego turnieju, Algarve Cup prawie 10 lat później. Pierwsze bramki Holenderki zdobyły w trakcie tych samych rozgrywek, tyle że w 1998 roku. Autorką obu trafień była Miranda Noom, jednak i tym razem Chinki znów okazały się lepsze o jedno trafienie. Na pierwsze zwycięstwo Pomarańczowe Lwice musiały czekać do początku drugiej połowy roku 2011. Na listę strzelczyń wpisała się wówczas Manon Melis. Drugi raz równie skromny triumf odnotowały w 2017 roku, kiedy to jedyną bramkę w starciu zanotowała Renate Jansen. Najdotkliwsza porażka miała miejsce w trakcie grupowego spotkania MŚ w Kanadzie. O komplecie punktów zadecydowała bramka zdobyta w doliczonym czasie zmagań. Oranje w 13 starciach zdołały dziesięciokrotnie pokonywać golkiperki azjatyckiego przeciwnika, tracąc przy tym 15. Pięć meczów zakończyły bez jakiejkolwiek zdobyczy bramkowej.
Pomimo dosyć wyrównanych starć z niewielką ilością bramek, raptem trzykrotnie padło powyżej 3 bramek w jednym spotkaniu (ostatni raz w 2009 roku, Chinki zwyciężyły w Amsterdamie 4:2), biorąc pod uwagę dyspozycję strzelecką, należy spodziewać się kolejnego gradu bramek z udziałem obu drużyn. W sobotnim spotkaniu podopieczne Sariny Wiegman udowodniły, że najlepszą obroną jest atak, zwłaszcza gdy w meczu zaczyna gorzej się układać. Pomimo kosztownych błędów w drugiej połowie zaliczonych przez defensorki, zwłaszcza Aniek Nouwen, grę młodej stoperki i lewej obrończyni należy ocenić bardziej na plus. Co prawda Lynn Wilms miała kłopoty z powstrzymywaniem Marty, nie mniej jednak udało się zaliczyć kilka udanych interwencji. To samo dotyczy się nowego nabytku kobiecej Chelasea. Lepiej przy stracie pierwszej bramki mogły zachować się zarówno van der Gragt jak i Janssen. Pomarańczowe Lwice miały sporo kłopotów z opanowaniem sytuacji przy stałych fragmentach gry, we własnym polu karnym. Chaotycznie wybijanie piłki kończyło się szybkim wznawianiem ataku przez Kanarki. Zbyt czytelne było również formowanie ataków lewą flanką przez większość trwania zawodów. W spotkaniach z niżej notowanymi rywalkami Wilms powinna częściej brać udział w akcjach zaczepnych. Za swoją postawę w spotkaniu przeciwko Brazylijkom chwalona była Jackie Groenen, która przejęła rolę od kontuzjowanej Spitse. Tak jak w trakcje ME 2017 kluczowe role odgrywają Lieke Martens oraz Vivianne Miedema. Jedną ze słabszych zawodniczek była w sobotnim starciu Shanice van de Sanden. Prawa pomocniczka była mało widoczna co uniemożliwiało stworzenie jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką Latynosek.
W spotkaniu z Azjatkami na żółte kartki uważać będą musiały Jill Roord, Kika van Es, a także Stefanie van der Gragt. Pod znakiem zapytanie stoi również występ Vivianne Miedemy, która pod koniec sobotniego meczu nabawiła się urazu pachwiny.
W przypadku grupowego zwycięstwa, Pomarańczowe będą musiały liczyć się z tym, iż najprawdopodobniej ich rywalkami w następnej fazie będą Amerykanki. Zajęcie drugiego miejsca oznaczać będzie konfrontację z drugą drużyną grupy E.