„Nie będę w stanie odtworzyć tego uczucia, które towarzyszyło mi w Wolfsburgu przez dziesięć lat w żadnym innym klubie.” A że nic na sile to Lena Goessling mimo wielu ofert w wieku 35 lat zakończyła piłkarską karierę.
A w niej 106-krotna reprezentantka Niemiec wygrała prawie wszystko. Z Wolfsburgiem zdominowała krajowe i europejskie podwórko – sześciokrotne mistrzostwo, ośmiokrotny Puchar Niemiec oraz dwukrotny triumf w Lidze Mistrzyń. Z kadrą była mistrzynią Europy i mistrzynią olimpijską. Zabrakło tylko medalu na mundialu. Na mistrzostwach świata nie miała szczęścia. Najpierw w 2011 roku we własnym kraju Niemki odpadły już w ćwierćfinale. Cztery lata później uległy w meczu o brąz Angielkom, a w 2019 roku ponownie odpadły w ćwierćfinale choć Goessling i tak pełniła już marginalną rolę. Mimo wszystko kariera wybitna bez dwóch zdań i wyciągnęła absolutne maksimum ze swoich umiejętności i za jakiś czas wejdzie do Hall of Fame niemieckiej kobiecej piłki.
Zakończenie kariery stało się niejako z przymusu. Sama Goessling chciała pograć w Wolfsburgu jeszcze rok, ale już w lutym dano jej do zrozumienia, że kontrakt nie zostanie przedłużony. Zawodniczka była zszokowana. Status legendy statusem legendy, ale VfL ponoć chciał zacząć stawiać na młode zawodniczki. – Moim prawdziwym planem było rozegranie jeszcze roku w VfL. Po sezonie byłam na wakacjach w Chorwacji. Dużo o tym myślałam i coraz wyraźniej czułam, że źle będzie kontynuować karierę gdzie indziej. Zapytania były z Eintrachtu Frankfurt, Portland Thorns oraz kilku włoskich klubów.
Podczas swojej kariery przeżyła wielu trenerów i trenerki, ale tylko z jedną było jej wybitnie nie po drodze. Steffi Jones. Na dźwięk jej nazwiska nie tylko u Goessling budzą się pierwotne instynkty mordu. Najpierw w listopadzie 2017 roku nie powołała jej na towarzyski mecz z Francją, który odbywał się w rodzinnym mieście Goessling – Bielefeldzie. – Jestem rozczarowana i smutna. To mecz u mnie, przed moimi drzwiami. Opinia publiczna stanęła po stronie Leny, ale prawdziwe upokorzenie miało dopiero nadejść. Rok później podczas turnieju SheBelieves Cup Steffi Jones w meczu z Francją wpuściła ją na boisko dopiero w ostatniej minucie rujnując tym samym jubileusz setnego występu w reprezentacji. Zamiast podniosłego wydarzenia, były łzy goryczy bo zawodniczka nie zdążyła nawet dotknąć piłki.
Najważniejsze zwycięstwo? Zdecydowanie olimpijskie złoto. Goessling: – Po pierwsze, żadna niemiecka drużyna do tej pory tego nie dokonała. A po drugie: krótko wcześniej zmarł mój ojciec. Był jedną z najważniejszych osób w moim życiu i powodem, dla którego w ogóle zaczęłam grać w piłkę. Byłam w ogromnym dołku i zmęczona wszystkim. Trenerka Silvia Neid przekonała mnie żebym pojechała. To była dobra decyzja. Ten medal jest też jedynym, który oprawie i powieszę na ścianie.
Co Lena Goessling będzie robiła po skończeniu z aktywną grą w piłkę? Na szczęście nie martwi się o pieniądze. Jak mówiła w wywiadzie: – Gdy człowiek żyje w takim mieście jak Wolfsburg i gra trzy mecze tygodniowo to nie ma gdzie wydawać pieniędzy. Ale było bardzo dziwne meldować się jako bezrobotna. Dobrze, że udało się to zrobić telefonicznie, a nie iść osobiście do urzędu. Goessling chce pozostać przy piłce. W jakiej roli, jeszcze nie wiadomo ale jedno jest pewne: kluby powinny się o nią zabijać i wykorzystać doświadczenie nabyte przez kilkanaście lat zawodowej kariery. – Myślę, że nie byłoby dobre gdybym wróciła od razu do pracy w klubie, gdzie grałam. Potrzebuję trochę dystansu i dobrze mi zrobi jeśli wyjadę z Wolfsburga.
Goessling na pytanie jaką ocenę przyznałaby sobie za całokształt kariery, odpowiedziała: – Pięć. Na szóstkę brakuje Mistrzostwa Świata.
– Nie mam załzawionych oczu. To raczej ulga, uwolnienie. Miałam to szczęście, że mogłam zakończyć karierę w odpowiednim momencie. Jest dobrze jak jest.