Zapowiedź dwudziestej kolejki Damallsvenskan będzie o tyle wyjątkowa, że przyjrzymy się w niej nie tylko czekającym nas w najbliższy weekend meczom, ale również temu w jaki sposób ich rozstrzygnięcia mogą wpłynąć na końcowe rozstrzygnięcia sezonu 2020, do których to zbliżamy się wielkimi krokami. A sytuacja w tabeli na nieco ponad dwa tygodnie przed finiszem rozgrywek jest z jednej strony stosunkowo klarowna, z drugiej zaś – niebywale pogmatwana. Klarowna, ponieważ już od pewnego czasu obserwujemy trzy równolegle toczące się wyścigi o naprawdę niemałą stawkę. Zagmatwana, gdyż w każdym z nich układ sił tasuje nam się jak na typowym rollercoasterze, a liderzy raz po raz wymieniają się pozycjami z goniącymi. Oczywiście, biorąc pod uwagę wyłącznie twarde, matematyczne wyliczenia, Uppsala wciąż może teoretycznie utrzymać się w lidze, a Kristianstad oraz Linköping cały czas zachowują szansę na sięgnięcie po mistrzowski tytuł. W praktyce jednak role zostały już raczej obsadzone i każdy doskonale zdaje sobie sprawę, w którym z wyścigów przyszło mu uczestniczyć. A skoro tak, to przyjrzyjmy się każdemu z nich z osobna i przeanalizujmy, gdzie mogą w połowie listopada polać się łzy szczęścia, a gdzie będą w tym samym czasie zastanawiać się co poszło nie tak.
Rozpocznijmy od tego, co najprzyjemniejsze, czyli od korespondencyjnej rywalizacji o najcenniejszy laur w szwedzkiej piłce klubowej. Na półmetku rozgrywek wydawało się, że w nieco bardziej uprzywilejowanej pozycji jest Göteborg, ale taktyczny triumf Jonasa Eidevalla w bezpośrednim starciu w połączeniu z porażką piłkarek z Västerbotten w Kristianstad kilka dni później sprawiły, że Puchar Księżniczki Wiktorii ponownie znalazł się bardzo blisko Malmö. Tym bardziej, że wydawało się, iż kwartet Larsson – Cankovic – Anvegård – Seger złapał właśnie formę życia, a w takiej sytuacji Rosengård sprawiał wrażenie maszyny absolutnie nie do zatrzymania. W związku z powyższym, domowy remis z beniaminkiem z Umeå został w stolicy Skanii przyjęty jak jednorazowa wpadka, ale gdy zwycięstwem nie udało się zakończyć także żadnego z trzech kolejnych ligowych spotkań (!), stało się jasne, że oto jesteśmy świadkami jednego z bardziej nieoczekiwanych zwrotów akcji w historii Damallsvenskan. Obecnie bowiem to znów Göteborg ma wszystkie karty w swoich rękach i choć niedawna strata punktów po bardzo przeciętnym zresztą meczu przeciwko Örebro mogła zasiać w sercach fanów KGFC nieco niepokoju, to nie mamy wątpliwości, że w Malmö oddaliby wiele, aby na tym etapie sezonu mieć dokładnie takie problemy.
Göteborg 45, Rosengård 41 – tak prezentuje się punktowy dorobek obu pretendentów do tytułu na trzy kolejki przed końcem ligowych zmagań. Nietrudno zatem policzyć, że dokładnie dwa zwycięskie mecze dzielą piłkarki znad Göty od historycznego sukcesu. W tych obliczeniach zakładamy oczywiście, że w Malmö limit jesiennych nieszczęść został już wyczerpany w całości i drużyna Jonasa Eidevalla zamknie sezon 2020 bez dodatkowych strat. Ten scenariusz wydaje się zresztą być całkiem prawdopodobny, gdyż meczem na przełamanie będzie dla zawodniczek Rosengård domowa konfrontacja ze zdegradowaną już w zasadzie Uppsalą. I nawet mając na uwadze, że Damallsvenskan nieprzypadkowo nazywana jest ligą cudów, niespodzianka w tym akurat starciu jest mniej więcej tak samo realna jak rychły koniec pandemii koronawirusa. Prawdopodobieństwo wystąpienia któregokolwiek z tych zdarzeń każdy może oczywiście oszacować we własnym zakresie. A co ewentualne trzy punkty dla zespołu ze stolicy Skanii oznaczać będą dla liderek z Göteborga? Mniej więcej tyle, że czekająca nas w najbliższy weekend dwudziesta seria spotkań może okazać się najbardziej kluczową dla losów mistrzowskiego wyścigu. Jeśli bowiem podopieczne Matsa Grena wywiozą ze Småland korzystny wynik (którym w tym przypadku będzie choćby i wyszarpane w bólach 1-0), to pozwoli im to zachować czteropunktową przewagę nad najgroźniejszymi rywalkami w sytuacji, gdy do zakończenia rozgrywek pozostawać będą zaledwie dwie kolejki. W praktyce będzie to oznaczać dwie swego rodzaju piłki mistrzowskie dla drużyny z Göteborga: pierwszą na arenie w Linköping i drugą na własnym boisku, przeciwko grającemu już wyłącznie o prestiż Vittsjö. Gdyby jednak zawodniczkom spod znaku KGFC w Växjö przytrafiło się potknięcie, w Skanii na nowo uwierzą, że jeszcze nie wszystko stracone, a w Göteborgu zrobi się bardziej nerwowo niż podczas przedsezonowych przepychanek transferowych o kontrakty Stiny Blackstenius i Brianne Folds. I nawet jeśli wydaje nam się, że obecne liderki Damallsvenskan są w rywalizacji z klubem ze Småland zdecydowanymi faworytkami, to nie zapominajmy, że na VISMA Arenie nikomu nie gra się łatwo. Ot, chociażby w sezonie 2019 zwyciężyć potrafił tam zaledwie jeden występujący w roli gościa zespół. Był nim … Göteborg, a łupem bramkowym podzieliły się wówczas Beata Kollmats oraz Pauline Hammarlund. Pierwsza z nich w niedzielę gola na pewno nie strzeli, ale na zachodnim wybrzeżu na pewno nie obraziliby się gdyby powtórzył się chociaż ubiegłoroczny wynik.
Płynnie przechodzimy zatem do rywalizacji o trzecie miejsce, w tym roku pożądane jeszcze bardziej niż dotychczas. To wszystko efekt przeprowadzonej przez UEFA reformy, dzięki której na chwilę obecną aż trzy szwedzkie kluby dostąpią w kolejnym sezonie zaszczytu walki o Ligę Mistrzyń. Oczywiście, dla drużyny z najniższego stopnia ligowego podium droga do najbardziej prestiżowych rozgrywek na kontynencie wieść będzie przez arcytrudne, trzystopniowe kwalifikacje, ale już sam fakt rywalizacji z ekipami pokroju PSG czy madryckiego Atletico jest niewątpliwie niezwykle atrakcyjną nagrodą za całoroczny trud rywalizacji na boiskach Damallsvenskan.
Kandydatów, podobnie zresztą jak w wyścigu o mistrzostwo, mamy dwóch, a jeden z nich – i tu kolejne podobieństwo – przystępuje do listopadowego maratonu ze zdecydowanie lepszej pozycji startowej. Mowa rzecz jasna o Kristianstad, gdzie marzenia o pucharowym debiucie z tygodnia na tydzień nabierają coraz wyraźniejszych kształtów. Jedno spojrzenie na terminarz mówi nam jednak wyraźnie, że dla zespołu prowadzonego od prawie dekady przez Elisabet Gunnarsdottir absolutnie kluczowym meczem będzie czekające nas już w najbliższą niedzielę derbowe starcie z Vittsjö. Jeśli Kristianstad wytrzyma niespotykaną dotąd presję, sięgając w nim po komplet punktów, piłkarki z północno-wschodniej Skanii udadzą się na przyszłotygodniowy wyjazd do Uppsali z bezpieczną przewagą nad Linköping. A to z kolei oznacza tyle, że z dużą dozą prawdopodobieństwa nawet ewentualna porażka w ostatniej serii spotkań nie odbierze im przynajmniej trzeciej lokaty w ligowej tabeli. Jeśli jednak odmienione latem Vittsjö pokusi się za kilkadziesiąt godzin o niespodziankę, a w rozgrywanym równolegle meczu Linköping poradzi sobie z Piteå, na miejscach numer trzy i cztery znów zacznie się kotłować i niewykluczone, że na najważniejsze odpowiedzi przyjdzie nam poczekać do ostatniej kolejki. Dla neutralnych kibiców byłby to oczywiście wymarzony scenariusz, ale w Kristianstad zapewne nie chcieliby fundować sobie w tym miejscu i czasie dodatkowych emocji.
I wreszcie bój najtrudniejszy, czyli walka o utrzymanie. Czynny udział weźmie w nim aż sześć drużyn, a jednej z nich już za nieco ponad dwa tygodnie przyjdzie przynajmniej na rok opuścić szeregi Damallsvenskan. Kto okaże się tym nieszczęśnikiem? Wyrokować nijak nie sposób, gdyż ostatnie wyniki sprawiły, że tabela na pozycjach od szóstej do jedenastej zrobiła się bardziej płaska niż ukształtowanie terenu w Danii i naprawdę nie da się jednoznacznie przewidzieć komu to przykre doświadczenie przypadnie ostatecznie w udziale. W najtrudniejszym położeniu wydają się być obie ekipy z Północy i to nie tylko ze względu na minimalną stratę punktową do reszty peletonu, ale również z uwagi na niełatwy terminarz. Ten wydaje się za to najbardziej sprzyjać drużynom z Eskilstuny i Sztokholmu, ale i one muszą mieć się cały czas na baczności. Wystarczy bowiem jedno niekorzystne dla nich rozstrzygnięcie i to one staną się nagle najpoważniejszymi kandydatami do spadku. Seria korzystnych wyników mocno poprawiła morale w Växjö, ale jeśli w listopadzie czekają cię mecze z Göteborgiem oraz Rosengård, to dla wszystkich jest całkowicie jasne, że z jakimkolwiek świętowaniem należy się wstrzymać, a zakupione w przypływie euforii szampany pozostawić póki co głęboko w lodówce. Z największym spokojem do jesiennej gry o pierwszą ligę podchodzić mogą chyba w Örebro, ale i tam zdają sobie sprawę, że aby być całkowicie spokojnym o swój los, trzeba zapunktować jeszcze przynajmniej w jednym meczu. Pierwsza ku temu okazja nadarzy się już jutro, gdy na Behrn Arenę zawita mocno zmotywowany i żądny rewanżu beniaminek z Umeå. To właśnie ten mecz, na równi z rywalizacją Eskilstuny z Djurgården, będzie w największym stopniu decydował o kształcie dolnej połowy tabeli po dwudziestu kolejkach. Możemy być jednak całkowicie pewni, że bez względu na to, kto będzie miał więcej powodów do zadowolenia w najbliższy weekend, rywalizacja o pozostanie w Damallsvenskan będzie otwarta jeszcze przez kolejne dwa tygodnie. I jako neutralni obserwatorzy znów możemy się z takiego obrotu spraw wyłącznie cieszyć, nie zazdroszcząc oczywiście kibicom bezpośrednio zaangażowanych w nią klubów
Jared Burzynski
Zestaw par 20. kolejki: