Jak dotąd, eliminacje piłkarskich mistrzostw Europy w wykonaniu reprezentacji Szwecji przypominały raczej spacer mało wymagającym szlakiem niż trudną, wysokogórską wspinaczkę. Nadszedł jednak moment, w którym może się to diametralnie zmienić, a wszystko za sprawą wypadu kadry Petera Gerhardssona na Islandię. W teorii powinniśmy być względnie spokojni, wszak trzecia drużyna francuskiego mundialu na papierze wydaje się być zdecydowanym faworytem w starciu z rywalem, który na najważniejszej piłkarskiej imprezie nie miał jeszcze okazji choćby zadebiutować. Islandia posiada jednak sporo atutów, które każą nam zachowywać przed wtorkową potyczką dalece idącą ostrożność. Tym bardziej, że rozegrane przed kilkoma dniami mecze z niżej notowanymi ekipami nie dały nam żadnej odpowiedzi na pytanie, w którym miejscu znajdują się na ten moment oba zespoły.
https://www.facebook.com/footballiceland/posts/3431621413527474
Przez lata zdążyliśmy przyzwyczaić się do tego, że reprezentantki Islandii możemy podzielić na trzy podstawowe grupy: byłe zawodniczki klubów Damallsvenskan, obecne zawodniczki klubów Damallsvenskan oraz przyszłe zawodniczki klubów Damallsvenskan. Ten powtarzany często żart ma oczywiście wiele wspólnego ze stanem faktycznym, ale analizując ostatnie powołania trenera Jona Thora Haukssona nie sposób nie dostrzec, że coś się w tej kwestii zmieniło. W 23-osobowej kadrze tym razem zabrakło bowiem miejsca dla choćby takich piłkarek jak Gudrun Arnardottir (pewny punkt spisującej się naprawdę solidnie defensywy Djurgården), czy Anna Rakel Petursdottir, która swoje umiejętności z powodzeniem pokazywała w barwach Linköping i Uppsali. Co więcej, nie zdziwimy się wielce, jeśli we wtorek w wyjściowej jedenastce gospodyń jedyną przedstawicielką naszej ligi okaże się Glodis Perla Viggosdottir, czyli – jak by nie patrzeć – podstawowa defensorka kroczącego właśnie po dwunasty w historii mistrzowski tytuł FC Rosengård. Skoro więc na Islandii mogą pozwolić sobie na świadomą rezygnację z zawodniczek pokroju wspomnianej już Arnardottir, czy na pozostawianie na ławce rezerwowych najlepszej snajperki Kristianstad Svavy Ros Gudmundsdottir, to trudno potencjału tej kadry nie doceniać. Tym bardziej, że jej liderką jest jedna z najlepszych pomocniczek świata, dla której zresztą wtorkowy mecz będzie w dużym stopniu wyjątkowy.
Spänn fast er, dags att vakna till! Här kommer damlandslaget åtta mål mot Ungern på en minut 😍🔥🇸🇪 #viärsverige pic.twitter.com/RACVUua1z8
— Svensk Fotboll (@svenskfotboll) September 18, 2020
Sara Björk Gunnardsottir, bo o niej mowa, to zawodniczka szwedzkim kibicom doskonale znana. Była gwiazda Damallsvenskan po transferze do Bundesligi zanotowała kilka naprawdę udanych sezonów w barwach Wolfsburga, a obecnie cieszy swoja grą sympatyków Olympique Lyon. Nietrudno policzyć, że mianem podstawowej zawodniczki najlepszej klubowej drużyny świata może poszczycić się zaledwie jedenaście piłkarek na naszej planecie i tak się składa, że 29-letnia Islandka jest aktualnie jedną z nich. Dla Gunnarsdottir mecz przeciwko Szwecji będzie spotkaniem numer 133 w narodowych barwach, dzięki czemu stanie się ona liderką pod względem liczby występów w islandzkiej kadrze. Mamy jednak nadzieję, że wyjątkowo tym razem nie pozwolimy jej uczcić tego miłego skądinąd jubileuszu zwycięstwem. Bo pomimo całej sympatii i szacunku do jej piłkarskich dokonań, ewentualna strata punktów w tym meczu może oznaczać pojawienie się komplikacji w walce o przepustki na EURO 2022 w Anglii. A tego, szczególnie mając na uwagę mocno napiętą sytuację epidemiczną w Europie, bardzo byśmy nie chcieli.
Reprezentacja Islandii to jednak nie tylko Gunnarsdottir, z czego świetnie zdają sobie sprawę na przykład sympatycy NWSL. Nazwiska Brynjarsdottir czy Jonsdottir nieprzypadkowo robiły bowiem furorę po tamtej stronie Atlantyku, a wiele historii chociażby szwedzkich piłkarek pokazuje, że zaistnieć w amerykańskiej piłce klubowej wcale nie jest łatwo. Jon Thor Hauksson nie może również narzekać na potencjał defensywny, gdyż wraz z uwielbianą w Malmö Viggosdottir formację tę współtworzą zawodniczki, które na szwedzkich boiskach wielokrotnie oklaskiwaliśmy i wybieraliśmy do jedenastek kolejki w przeszłości. A mówiąc bardziej konkretnie są to: Ingibjörg Sigurdardottir (obecnie Vålerenga), Hallbera Gisladottir (obecnie Valur) oraz Anna Björk Kristjansdottir (obecnie Le Havre). Nawet bez doświadczonej Sif Atladottir, zestaw ten prezentuje się całkiem przyzwoicie. W islandzkiej kadrze nie brakuje także utalentowanej młodzieży i choć zawodniczki takie jak Johannsdottir, Vilhjalmsdottir, czy Sveindis Jonsdottir nie stanowią jeszcze o sile reprezentacji, to możemy być pewni, że jeśli tylko dostaną szansę od selekcjonera, to szwedzkie defensorki będą musiały mieć się mocno na baczności.
Sista förberedelserna inför morgondagens match mot Island är klara ✅ 20.00 i SVT1 ser du oss imorgon 🇸🇪⭐️ pic.twitter.com/BQ6yidb7UG
— Svensk Fotboll (@svenskfotboll) September 21, 2020
Islandia ma potencjał – co do tego nie mamy najmniejszych wątpliwości. Podobnie zresztą, jak niezaprzeczalny jest fakt, że czekający nas we wtorek mecz będzie zdecydowanie najpoważniejszym testem podczas trwającej właśnie kwalifikacyjnej kampanii. Szanując w pełni rywalki, trzeba być jednak świadomym własnych umiejętności, a przecież sportowej jakości w szwedzkiej kadrze także nie brakuje. Anna Anvegård w swoich dwóch ostatnich reprezentacyjnych występach aż pięciokrotnie wpisywała się na listę strzelczyń, a Kosovare Asllani oraz Sofia Jakobsson za kadencji Gerhardssona w każdym kolejnym meczu grają życiówki. Do tego wszystkiego mamy jeszcze sprawdzoną w trudnych bojach i niezastąpioną w powietrznej walce Linę Hurtig oraz dynamiczne wahadłowe, które jak mało kto potrafią zrobić różnicę podczas konstruowania akcji ofensywnych. No i oczywiście nie zapominamy o tajnej (choć czy aby jeszcze na pewno) broni tej kadry, czyli o stałych fragmentach gry. Tylko podczas eliminacji EURO 2022 Szwedki strzeliły już ponad dziesięć goli po rzutach wolnych i rożnych, a licznik ten wcale nie zamierza przestać tykać. A zatem – z szacunkiem, ale bez lęku; w Reykjaviku na pewno czeka nas ciekawe wyzwanie, ale po naszej stronie również są argumenty pozwalające sięgnąć w tej rywalizacji nawet po pełną pulę. A jeśli tak się stanie, to upragniony awans będzie już na wyciągnięcie ręki.
Jared Burzynski