ALGARVE CUP : Portugalia była tłem
Świat

ALGARVE CUP : Portugalia była tłem

 Gdy na stadionie nieopodal Faro dobiegał końca pierwszy kwadrans meczu pomiędzy Szwecją i Portugalią, na tablicy wyników wciąż widniał bezbramkowy remis, ale powiedzieć, że ten rezultat nie oddawał przebiegu rywalizacji, to właściwie nie powiedzieć nic. Różnica klas pomiędzy obiema drużynami była widoczna w absolutnie każdym elemencie futbolowego rzemiosła i gdyby tylko podopieczne Petera Gerhardssona potrafiły wykorzystać choćby połowę ze stworzonych przez siebie bramkowych okazji, starcie to zostałoby rozstrzygnięte przed upływem piętnastu minut gry. Zaskoczone świetnie funkcjonującym szwedzkim pressingiem Portugalki nie były w stanie wyjść z piłką za linię środkową, a tercet ofensywnych pomocniczek Jakobsson – Asllani – Rolfö raz po raz stwarzał realne zagrożenie pod bramką Ines Pereiry. Na szczęście dla gospodyń, kapitalnym, zespołowym akcjom naszych piłkarek brakowało wykończenia, a po ustawionej na szpicy Rebece Blomqvist – pomimo całkiem niezłego wejścia w mecz – było widać brak zgrania z koleżankami z przednich formacji. A gdy Asllani udało się wreszcie wstrzelić w światło bramki, na posterunku była dobrze ustawione Pereira.

Piłka nożna charakteryzuje się jednak tym, że jeszcze nie pojawił się taki zespół, który potrafiłby dowieźć do końcowego gwizdka względnie korzystny wynik, bazując wyłącznie na głębokiej defensywie. I, jak łatwo się domyślić, Portugalki nie okazały się w tej materii wyjątkiem. W drugiej z czterech doliczonych do pierwszej połowy minut Fridolina Rolfö zdecydowała się na długie podanie do Jakobsson, a skrzydłowa madryckiego Tacon otworzyła worek z bramkami precyzyjnym uderzeniem pod poprzeczkę. Jeśli jednak ten gol nazwiemy efektownym, to trafienie Rolfö na 2-0 było prawdziwą, futbolową delicją. Wszystko zaczęło się od jednej z największych zwyciężczyń zgrupowania na Algarve Jonny Andersson, która zdecydowała się na kolejny w ostatnich dniach odważny rajd lewą flanką i kąśliwe dośrodkowanie w portugalską szesnastkę. Zawodniczki z Półwyspu Iberyjskiego piłkę potrafiły wprawdzie jeszcze wybić, ale gdy dopadła do niej wspomniana Rolfö i bez przyjęcia huknęła w okienko, pozostało im jedynie przyglądać się i podziwiać. Pomocniczka Wolfsburga, która niespełna tydzień temu w meczu przeciwko Niemkom kompletnie rozczarowała, dziś była klasą dla siebie. Podobnie zresztą jak ustawiona z nią w jednej linii Jakobsson, która ewidentnie idzie w ślady Asllani, stając się powoli zawodniczką potrafiącą wejść na najwyższy poziom właśnie w meczach reprezentacji. Dziś obie szwedzkie skrzydłowe wpisały się na listę strzelczyń i to właśnie ich gole ustaliły ostatecznie wynik meczu w Faro. Pomimo kolejnych, choć już mniej licznych szans, nie udało się bowiem uczynić zwycięstwa nad Portugalią bardziej efektownym. Najbliżej powodzenia była po jednym ze stałych fragmentów Magdalena Eriksson, ale jej strzał zatrzymał się na górnej poprzeczce.

Co jeszcze zapamiętamy z trzeciego meczu kadry Petera Gerhardssona w roku olimpijskim? Na pewno powrót do bramki Hedvig Lindahl, ale szwedzkie defensorki dołożyły wszelkich starań, aby golkiperka Wolfsburga nie miała dziś dużo okazji do zaprezentowania nam swoich umiejętności. A gdy Claudii Neto udało się wreszcie oddać celny strzał, to swoją bramkarkę wyręczyła świetnie ustawiona Asllani. Całkiem sporo minut ponownie dostała od selekcjonera Hanna Bennison i choć jej dzisiejszy występ nie był może przesadnie efektowny (co nie oznacza bynajmniej, że był zły), to nastolatka ze Skanii z pewnością wróci z portugalskiego zgrupowania jako poważna kandydatka do regularnych występów w kadrze na pozycji numer osiem. Z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku do klubów wrócić mogą ponadto Jonna Andersson (pokazała, że postęp poczyniony w Chelsea da się z równie pozytywnym skutkiem spożytkować także w warunkach reprezentacyjnych), Nathalie Björn (na dobre weszła do rotacji, z całkiem uzasadnionymi nadziejami na coś więcej) oraz Magdalena Eriksson, która zdała najpoważniejszy jak dotąd test na zostanie następczynią Nilli Fischer w roli liderki bloku defensywnego. Na bardziej szczegółowe wnioski, a także indywidualne cenzurki, czas przyjdzie jednak za kilka dni, a póki co cieszmy się, że pierwsze, wiosenne zgrupowanie udało nam się zakończyć naprawdę miłym akcentem. Oczywiście, pamiętamy o tym, że rywal był sporo niżej notowany, ale z drugiej strony nie zapominamy również, jak wyglądał mecz z Portugalią niemal dokładnie rok temu. I uznając tę perspektywę, dzisiejszy występ trzeba po prostu odpowiednio docenić.

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

 

Dawid Gordecki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!