Wielu z was zapewne kojarzy powiedzenie, że perfekcyjny mecz piłkarski to taki, który kończy się wynikiem 0-0. Cóż, domyślam się, że nie wszyscy się z tym stwierdzeniem zgadzacie, ale jeśli należycie akurat do tych, którzy cenią sobie taktyczno-fizyczno-mentalną walkę o każdy milimetr boiska, to z całą pewnością powinniście obejrzeć w pełnym wymiarze widowisko, jakie zaserwowały nam dziś wieczorem piłkarki z Vittsjö i Piteå. Dwa chyba najbardziej niewpisujące się w nowoczesny, korporacyjny świat futbolu kluby – podobnie jak przed trzema miesiącami – znów podzieliły się punktami, ale emocji w ich starciu w żadnym razie nie brakowało. I to pomimo tego, że nie doczekaliśmy się zbyt wielu czystych, bramkowych okazji dla którejkolwiek ze stron.
Trenerzy Carlsson i Mårtensson doskonale zdawali sobie sprawę z mocnych stron przeciwnika, więc niejako nie może dziwić fakt, że obaj zdecydowali się zrobić z dzisiejszego meczu partię szachów. Stosunkowo często mieliśmy zatem do czynienia z sytuacją, w której jedna bądź druga ekipa wyczekiwała na błędy rywalek, ale te niezwykle rzadko przytrafiały się zawodniczkom biegającym po murawie LF Areny. A gdy już taka wyjątkowa sytuacja nastąpiła, to gościom z północnej Skanii akurat dopisało szczęście: po kiksie Sandry Adolfsson futbolówka zatrzymała się na słupku bramki Sabriny D’Angelo. Sporo ciekawego w obu polach karnych działo się także po stałych fragmentach gry, które w tym sezonie stanowią mocną broń w arsenale zarówno Piteå, jak i Vittsjö. Szczelne i niesamowicie zdyscyplinowane formacje obronne, dowodzone odpowiednio przez Faith Ikidi oraz Alexandrę Benediktsson, dołożyły jednak wszelkich starań, aby i z tym zagrożeniem sobie poradzić i sztuka ta udała im się w stopniu więcej niż zadowalającym. Mnóstwo zdrowia zostawiły w Norrbotten także walczące bez wytchnienia o dominację w środku pola pomocniczki obu ekip, ale w ich rywalizacji – dokładnie zresztą jak i w całym meczu – także nie sposób było wskazać zwycięzcy.
Bezbramkowy remis przywieziony z dalekiej Północy nie był być może wynikiem marzeń dla fanów futbolu z Vittsjö, ale istnieją przynajmniej dwa powody, dla których ten jeden punkt powinni oni bardzo szanować. Po pierwsze, oznacza on, iż kolejny raz z rzędu zawodniczki ze Skanii nie dały się pokonać ekipie z Piteå. Po drugie, a zarazem znacznie ważniejsze, informuje on o piątym z rzędu meczu ligowym zagranym na zero z tyłu. Kwartet Klinga – Benediktsson – Adolfsson – Bott, uzupełniony Sabriną D’Angelo na bramce, tworzy obecnie chyba najbardziej szczelną defensywę w Damallsvenskan i jest to osiągnięcie, którego nie można nie docenić, jeśli jesienią zamierza się grać o historyczny sukces. A Piteå? W Norrbotten wciąż marzą o grze o medale i jest to całkowicie uzasadnione, gdyż w tak wyrównanej lidze podium wcale daleko im nie odjechało. Ale nie zapominajmy, że od września podopieczne Stellana Carlssona będą musiały godzić rozgrywki ligowe z dwoma pucharami (krajowym i europejskim), co zadania im zdecydowanie nie ułatwi.
******
Pełen piłkarskich wrażeń środowy wieczór spędzili jednak nie tylko kibice na LF Arenie. Mecze Damallsvenskan w tym samym czasie toczyły się bowiem także na pięciu innych stadionach i na jednym z nich byliśmy świadkami wydarzenia ze wszech miar historycznego. Beniaminek z Kungsbacki, choć przegrywał do 89. minuty, w niesamowicie dramatycznych okolicznościach odwrócił losy meczu z Linköping i dzięki dwóm trafieniom Sary NIlsson zapisał na swoim koncie pierwsze zwycięstwo w najwyższej klasie rozgrywkowej! Jak widać, w Halland hołdują zasadzie, że jak już wygrywać, to w wielkim stylu i z godnym przeciwnikiem. Na niespodziankę długo zanosiło się także w derbach Malmö, ale późne gole Utland, Svavy oraz Anvegård pozwoliły podopiecznym Jonasa Eidevalla jeszcze wygodniej rozsiąść się w fotelu liderek. Inna sprawa, że bez fenomenalnej Jeleny Cankovic, o komplet oczek dla FC Rosengård byłoby zdecydowanie trudniej.
Środa rozpoczęła się fatalnie dla ekipy z Göteborga, a wiadomość o poważnym urazie Pauline Hammarlund na pewno nie poprawiła nikomu w obozie wicemistrzyń Szwecji nastrojów przed niełatwym wyjazdem na Berhn Arenę. Piłkarki Marcusa Lantza kolejny raz wykazały się jednak najwyższej klasy profesjonalizmem i w bardzo ładnym stylu zneutralizowały atuty nieobliczalnego beniaminka z Örebro. Po raz pierwszy w tym sezonie ligowym do siatki trafiła Elin Rubensson, po raz dziesiąty – liderka klasyfikacji strzelczyń Rebecka Blomqvist, a swój najlepszy mecz po mundialu rozegrała Julia Zigiotti. O trzy punkty swój ligowy dorobek powiększył także zespół z Kristianstad, który odprawił na własnym obiekcie osłabione Växjö. Spory udział miał w tym operujący w środkowej strefie boiska duet Nilsson – Edgren i to również dzięki niemu Kajsa Törnkvist zapisała na swoim koncie premierowe trafienie w tegorocznych rozgrywkach. Bez zmian za to w Djurgården. Ekipa mająca w swojej kadrze bardzo wiele klasowych piłkarek przegrała już dziesiąty (!) mecz w sezonie, dając przy okazji kolejny popis tragicznej gry w obronie. Fani z Eskilstuny specjalnie się tym jednak nie przejmowali, gdyż byli zajęci fetowaniem gola marzeń Cajsy Åkerberg, asysty marzeń Fanny Andersson i występu marzeń Felicii Rogic.
Jared Burzynski
Komplet wyników:
Piteå – Vittsjö 0-0
Rosengård – Limhamn Bunkeflo 3-0 (Utland 52., Svava 84., Anvegård 90.)
Kristianstad – Växjö 3-1 (A. Nilsson 24., Törnkvist 49., Hagman 61. – Kivumbi 83.)
Kungsbacka – Linköping 2-1 (Nilsson 89., 90+2. – Maanum 48.)
Örebro – Göteborg 0-3 (Rubensson 14., Roddar 71., Blomqvist 76.)
Eskilstuna – Djurgården 4-2 (Åkerberg 17., Rogic 58., 83., Lindberg 87. (s) – Ekroth 48., Folkesson 76.)