Tak naprawdę wyczekiwaliśmy jednak nie jedenastek, a tej jednej, złotej okazji, o której tak wiele rozmawiano przed pierwszym gwizdkiem. I po niespełna dziesięciu minutach gry po przerwie doczekaliśmy się, a do jej wykreowania potrzebowaliśmy zaledwie dwóch podań. Pierwsze z nich wykonała Elin Rubensson, zagrywając idealnie w tempo do Kosovare Asllani, a najlepsza szwedzka piłkarka na francuskim mundialu świetnie dojrzała wychodzącą na pozycję Stinę Blackstenius. Utracie gola próbowała jeszcze rozpaczliwą interwencją zapobiec Stephanie Labbé, ale napastniczka Linköping po ponad dwunastu miesiącach posuchy wreszcie doczekała się jedenastego trafienia w narodowych barwach. Stara zasada, że przełamywać się należy wyłącznie w najważniejszych meczach, najwidoczniej cały czas obowiązuje i ma się dobrze. Choć wtedy nie zdawaliśmy sobie jeszcze sprawy, że był to gol na wagę awansu do ćwierćfinału mistrzostw świata.
https://youtu.be/qI-3JNWYVUI
Do końca spotkania wciąż pozostawało bowiem jeszcze sporo czasu, a Kanadyjki nigdy nie były zespołem, który podłamywał się po utracie pierwszej bramki. Tym razem oczywiście również tak nie było, ale szwedzka defensywa prezentowała się dziś nadzwyczaj solidnie. Podopieczne trenera Heinera-Møllera próbowały środkiem, próbowały skrzydłami, ale żadna z tych metod nie okazała się na tyle skuteczna, aby w szesnastce Lindahl zrobiło się naprawdę gorąco. O dodatkowe emocje, nie po raz pierwszy zresztą na tym turnieju, postarał się zatem system wideoweryfikacji VAR, a konkretnie sprawujący nad nim pieczę Hiszpan Jose Maria Sanchez Martinez, dopatrując się przewinienia Kosovare Asllani we własnym polu karnym. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że piłka w spornej sytuacji faktycznie odbiła się od ręki pomocniczki Linköping, ale bez odpowiedzi pozostaje pytanie, czy mogła ona zrobić cokolwiek, aby zapobiec temu kontaktowi. Tym wszystkim nie zamierzała się jednak przejmować Lindahl, która najpierw spokojnie wysłuchała krótkiego wykładu australijskiej sędzi Kate Jacewicz na temat właściwego ustawiania się przy próbie obrony rzutów karnych, a następnie rzuciła się w prawy róg swojej bramki i w kapitalnym stylu odbiła uderzoną przez Janine Beckie futbolówkę. Dlaczego do piłki ustawionej na dwunastym jardzie nie podeszła Sinclair? Możemy jedynie domyślać się, że w wielu kanadyjskich domach zadawano sobie takie właśnie pytanie.
W okolicach 80. minuty szwedzkie sektory na paryskim stadionie raz jeszcze wystrzeliły do góry, gdy w kanadyjskiej szesnastce w nieprawidłowy sposób powstrzymywana była Fridolina Rolfö. Pani Jacewicz bez wahania wskazała na wapno, ale po konsultacji z arbitrem VAR słusznie wycofała się z tej decyzji, gdyż chwilę wcześniej na spalonym znajdowała się biorąca udział w tej akcji Blackstenius. O żadnym ofsajdzie nie było już jednak mowy kilka chwil później, gdy po sprytnie rozegranym rzucie wolnym, przed utratą drugiego gola uratowała Kanadę wybijająca piłkę z linii bramkowej Desiree Scott. Jednobramkowe prowadzenie wciąż nie dawało pewności awansu, rywalki nie ustawały w kolejnych próbach doprowadzenia przynajmniej do remisu, ale nawet obecność Labbé w szwedzkiej szesnastce nie przyniosła im tym razem upragnionego celu. Dwie hokejowe nacje zagrały iście hokejową końcówkę, w której to futbolówka kilka razy przeleciała niebezpiecznie wzdłuż pola karnego, ale na szczęście żadnej z Kanadyjek nie udało się ostatecznie wepchnąć jej do siatki (ewentualnie na rękę jednej z naszych piłkarek). Ćwierćfinał francuskiego mundialu stał się zatem faktem, a magiczny wieczór na Parc des Princes na zawsze zapisał się w naszej pamięci. A Niemki? O nich zaczniemy myśleć od jutra!
Jared Burzynski
1 Comment