USA, Tajlandia, Chile – tak prezentuje się nasze mundialowe menu. O to, aby sięgająca początku wieku tradycja szwedzko-amerykańskich potyczek w finałach mistrzostw świata zadbała Aya Miyama, ale pomimo perspektywy starcia z obrończyniami tytułu i zarazem głównymi faworytkami francuskiej imprezy, na brak szczęścia narzekać absolutnie nie możemy. Rywalki z Azji i Ameryki Południowej na ten moment stanowią oczywiście dla naszych skautów całkiem sporą zagadkę, ale wystarczy na przykład wirtualnie zamienić się miejscami z Norwegią, aby zrozumieć, że mogliśmy trafić zdecydowanie gorzej.
Anonimowość dwóch egzotycznych przeciwniczek jest kwestią, którą w swojej wypowiedzi poruszył również Peter Gerhardsson, choć i on przekonuje, że w czerwcu o Tajlandii i Chile będziemy wiedzieć wszystko. Mam stuprocentowe zaufanie do Andersa Erikssona, który zajmuje się u nas skautingiem i wiem, że będziemy gotowi na czas – przekonuje selekcjoner. A co Gerhardsson sądzi o szwedzkiej grupie? W największym skrócie można powiedzieć, że sztab szkoleniowy wyniki losowania przyjął z umiarkowanym zadowoleniem, ale o żadnej euforii nie ma póki co mowy. Selekcjoner nie przecenia także teoretycznie korzystnego terminarza: Tak naprawdę kolejność meczów nie ma żadnego znaczenia. Wiadomo, że będziemy chcieli rozpocząć od dwóch zwycięstw, ale jeśli mamy zajść daleko, to musimy wygrywać wszystko. Bez względu na to, kto będzie na nas czekał – zauważa opiekun najważniejszej drużyny w kraju. I jak to często bywa – ma absolutną rację.
Zdecydowanie bardziej odważnie wypowiadają się o mundialowej grupie media, w których przebijają się nawet pojedyncze opinie o losowaniu marzeń. Skrajnie optymistyczne głosy podkreślają, że z Amerykankami lepiej zmierzyć się już w fazie grupowej, a dwaj pozostali rywale nie powinni stanowić przeszkody nie do przejścia dla nabierającej pewności z każdym kolejnym meczem kadry trenera Gerhardssona. Warto mieć jednak na uwadze fakt, że ani z Chilijkami, ani z Tajkami nie mierzyliśmy się jeszcze nigdy w historii, a obie wspomniane ekipy prezentują styl, który diametralnie różni się od tego, z którym spotykamy się przy okazji meczów z niżej notowanymi rywalkami w europejskich eliminacjach. Jasne, techniczny futbol w wersji azjatyckiej i latynoskiej zazwyczaj bardzo nam pasował, ale samozadowolenie i nadmierna pewność siebie już wiele razy okazywały się zgubne. Na szczęście, od pewnego czasu w szwedzkiej piłce reprezentacyjnej znów mamy poczucie, że leci z nami pilot, wobec czego możemy być pewni, że kadra przystąpi do najważniejszej imprezy czterolecia odpowiednio przygotowana. Nasza przygoda rozpocznie się 11. czerwca w Rennes, a zakończy … mamy nadzieję, że w Lyonie. Ale przecież z identycznie nakreślonym planem zawita do Francji jeszcze wiele innych zespołów.
Szwedzki rozkład jazdy (faza grupowa MŚ 2019):
11. czerwca, godz. 18:00: Chile – Szwecja (Rennes)
16. czerwca, godz. 15:00: Szwecja – Tajlandia (Nicea)
20. czerwca, godz. 21:00: Szwecja – USA (Hawr)
Jared Burzynski