Jeszcze kilka godzin temu aż trzy drużyny miały realną szansę na to, aby na półmetku rozgrywek zasiadać w wygodnym fotelu lidera Damallsvenskan. Stan ten jest już jednak nieaktualny, gdyż na własne życzenie z wyścigu wypisał się ten zdecydowanie najbardziej utytułowany pretendent. Piłkarki FC Rosengård zaledwie zremisowały na własnym boisku z beniaminkiem z Växjö, kończąc tym samym wiosenne granie trzecim kolejnym meczem bez zwycięstwa.
Tuż przez godziną 18:00 absolutnie nic nie zapowiadało nadciągającej nad Malmö IP katastrofy. Było uroczyste pożegnanie odchodzącej do londyńskiej Chelsea Ali Riley (która zresztą zapowiedziała swój powrót do Skanii), humory dopisywały miejscowym piłkarkom i kibicom, gotowa do gry w wyjściowej jedenastce była szkocka rekonwalescentka Fiona Brown, a w bramce ekipy ze Småland miała stanąć kompletnie niesprawdzona na pierwszoligowym poziomie nastolatka, która niespełna tydzień wcześniej w dwadzieścia minut puściła w Göteborgu trzy gole. Wszystko przemawiało za tym, że planowe zwycięstwo gospodyń nie będzie ani trochę zagrożone, ale gdy Lovisa Johansson dała sygnał do rozpoczęcia meczu okazało się, że to podopieczne Jonasa Eidevalla będą miały dziś problem. Zawodniczki w białych strojach w ogóle nie radziły sobie z wysokim pressingiem gości, a gdy już udało im się przedostać nieco bliżej bramki Moi Edrud, to natrafiały na ścianę postawioną przez Jennie Nordin oraz bliźniaczki Karlsson. Ścianę, której pomimo licznych prób, nie dane im było sforsować.
Nieudolność zawodniczek z Malmö była tak wielka, że pierwszą naprawdę groźną okazję bramkową udało im się stworzyć dopiero po godzinie gry i to w sytuacji, gdy na boisku leżała kontuzjowana Anna Anvegård. Napastniczka z Växjö niespełna dziesięć minut później wzięła jednak bardzo srogi rewanż, w niezwykle spektakularny sposób zaskakując Zecirę Musovic. Warto podkreślić, że gol dla gości nie był efektem przypadkowej wybijanki, a przemyślanej, zespołowej akcji, których konstruowanie kompletnie nie wychodziło gospodyniom. Wszystko rozpoczęło się od Fridy Boriero, decydującą asystę zapisała na swoim koncie Cankovic, a Anvegård po raz dziewiąty tej wiosny mogła cieszyć się z pokonania bramkarki rywalek. Od całkowitej kompromitacji uratowała Rosengård Iva Landeka, a mówiąc bardziej konkretnie – jej niezwykle precyzyjne rzuty wolne. Po zupełnie niepotrzebnym faulu, chorwacka pomocniczka ustawiła futbolówkę tuż przed linią pola karnego i przymierzyła równie celnie, co tydzień wcześniej w meczu przeciwko Hammarby. Co ciekawe, po upływie zaledwie 120 sekund Landeka stanęła przed szansą, aby wygrać ten mecz dla swojej drużyny, ale tym razem nie była już aż tak dokładna. W doliczonym czasie swoją piłkę meczową miała jeszcze na nodze Caroline Seger, ale na jej strzał bezbłędnie zareagowała Edrud. Patrząc obiektywnie, chyba dobrze, że tak właśnie się stało, gdyż tak grający Rosengård na zwycięstwo najzwyczajniej w świecie nie zasługiwał. A Växjö? Zabrzmi to być może trochę irracjonalnie, ale w obozie beniaminka po remisie w Malmö mają pełne prawo odczuwać delikatny niedosyt.
Jared Burzynski
Szwedzka Piłka
Czwartkowy wynik: