– Zaczęliście ten sezon futsalowy fatalnie, bo od porażki z Rolnikiem w Głogówku. Teraz stoicie na innym całkowicie biegunie. Co było przełomowym momentem ?
– Bramka Kingi Wilk właśnie w rewanżowym meczu z Głogówkiem. Trochę szczęśliwa, ale z drugiej strony brawa dla naszej kapitan za decyzję o uderzeniu szpicem. Po tej bramce pomyślałem, że pech nas opuścił. Bo prawdę mówiąc, spodziewałem się, że będzie nam ciężko w pierwszej części. W tamtym roku było podobnie, choć wygrywaliśmy. Tutaj ten „kryzys” był planowany, bo pewnych rzeczy nie przeskoczymy, aczkolwiek jak każdy trudniejszy moment frustrujący. Fajnie, że właśnie Kinga jako „przywódca na parkiecie” trafiła tę pierwszą bramkę i „odczarowała” nas.
– Najcięższym momentem sezonu zasadniczego był dwumecz z ROW-em?
– Osobiście dla mnie drugi mecz ze Słomnikami. Uważam, że zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, a był tylko punkt. Widziałem wtedy łzy w oczach dziewczyn i to mnie najbardziej bolało.
– Co dało przełamanie po sezonie zasadniczym? Zgodzisz się, że trzecie miejsce było raczej zaliczane do kategorii negatywnych zaskoczeń?
– Każdy stawiał nas w roli faworyta i każdy spodziewał się, że Jagiellonki będą wygrywać. To trzecie miejsce na pewno dla wielu osób było zaskoczeniem. Dziewczyny miały trudniejsze momenty, bo są ludźmi, a nie zaprogramowanymi robotami. Mimo wszystko pokazały, że potrafią sobie radzić nie tylko, gdy jest dobrze, ale przede wszystkim, gdy nie idzie. To jest dla całego zespołu wspaniała lekcja.
– Jak smakuje pierwsze Akademickie Mistrzostwo Polski?
– Bardzo dobrze! Zagraliśmy dobry turniej w Warszawie. Od początku do końca w każdym meczu musieliśmy dać z siebie wszystko. Nie było momentu luzu. Smaku dodaje to, że Ewelina Bolko została wybrana MVP, a Karolina Klabis najlepszą bramkarką. Cieszy mnie nie tylko sukces zespołu, ale też indywidualne nagrody dla dziewczyn.
– Początkiem marca pański zespół zmierzy się z Final Four w walce o Mistrzostwo Polski. Zdajesz sobie sprawę, że Jagiellonki mogą się stać najbardziej utytułowanym futsalowym teamem w Polsce?
– Gdzieś czytałem o tym. Dopiero po ostatniej syrenie dowiemy się, czy tak będzie. Nagrody, tytuły są miłe. Ja chciałbym, aby po meczu finałowym, do którego dążymy, Jagiellonki i ich kibice eksplodowali z radości. Uśmiech na twarzy dziewczyn to będzie najwspanialsza nagroda!
– Teraz czas na obóz dochodzeniowy na Com Com i ćwierćfinał Pucharu Polski z Wałbrzychem. Boicie się teraz wyjścia 'na trawę’? Choć trzykrotnie podczas AMP-ów byliście górą?
– Nie boimy się nikogo i niczego. Jak się upadnie to jest bardziej miękko na trawie, niż na parkiecie. A tak raz całkiem serio, szanujemy rywali, ale się nie boimy. Wałbrzych jest faworytem tego meczu. Podchodzimy do tego realistycznie. PWSZ jest po przygotowaniach do sezonu, my mamy całkiem inny sposób pracy. W tamtym roku dało to nam najwyższe miejsce w Ekstralidze w historii klubu. Liczę, że w tym roku pod wodzą Krzyśka Kroka sprawimy kolejną miłą niespodziankę.