W ostatnim tygodniu, po długiej rehabilitacji do treningów powróciła Małgorzata Grec. Piłkarka AZS-u Wrocław w rozmowie z Piotrem Walkowiakiem opowiada między innymi o wyczekiwanym powrocie, planach na przyszłość czy nowej odsłonie wrocławskiego zespołu.
Piotr Walkowiak: Zauważyłaś, że od jakiegoś czasu kobiecy futbol w naszym kraju opanowała plaga kontuzji? Jest ich coraz więcej, niestety Ciebie także dosięgnął poważny uraz. Przypomnij, jak do tego doszło?
Małgorzata Grec: Niestety mamy ogromnego pecha… Nie wiem, czym jest to spowodowane. Mam nadzieję, że limit pecha polskich piłkarek już się wyczerpał. Do kontuzji doszło podczas ćwiczenia stałych fragmentów gry na treningu. Pobiegłam za piłką, uciekła mi stopa i niestety okazało się, że pęknięciu uległa piąta kość śródstopia. Wszystkim dziewczynom życzę powodzenia i cierpliwości, bo wiem sama po sobie, że to nie jest łatwe… Chciałabym także bardzo podziękować wszystkim, którzy wspierali mnie i pomagali w tych trudnych chwilach. Jestem dumna, że mam wokół siebie wspaniałych ludzi.
PW: Właśnie w Twoim przypadku rehabilitacja przebiegała bardzo długo, a co za tym idzie straciłaś nie tylko ligowe spotkania, ale także mecze z Reprezentacją U19 w ostatnim elite round. Jak przebiegał proces leczenia?
MG: Tak, to prawda. Nie podjęłam się operacji od razu. Jeśli była szansa na zrośnięcie się kości naturalnie to chciałam spróbować. Niestety się nie udało i 1 czerwca miałam zabieg. Parę dni później rozpoczęłam już rehabilitację. Na początku miałam treningi głównie siłowe i korekcyjne. Później było już ciekawiej, ponieważ zaczęłam biegać i trenować z piłką. W tym treningu zaczęłam treningi z drużyną. Nie mogę się doczekać pierwszego meczu, ale wszystko z głową. Zagramjak będę na to gotowa.
PW: Jak po pierwszym wejściu na boisko w trening?
MG: Długo wyczekiwane smakuje najlepiej (śmiech).
PW: Pamiętasz zapewne zdobycie złotego medalu Mistrzostw Polski U19 w 2016 roku, następnie dowiedziałyście się o problemach z funkcjonowaniem klubu i niepewną przyszłością AZS-u Wrocław. Sporo dziewczyn odeszło z zespołu, miniony sezon – pomimo 6 miejsca w Ekstralidze – nie był zadowalający.
MG: Zależy, kto jak na to patrzy… Myślę, że nie ma co do tego wracać. Należy skupić się na tym, co jest teraz. Mamy bardzo młody, ale za to perspektywiczny zespół.
PW: Twój zespół odmłodził kadrę, to prawda. Myślisz, że połączenie kilku doświadczonych z gry w Ekstralidze dziewczyn z wychowankami może zaowocować dobrym wynikiem? Czy jeszcze w tym sezonie?
MG: Jestem bardzo dobrej myśli i bardzo w to wierzę. Moim zdaniem jest to kwestia czasu.
PW: W tym sezonie – z racji wspomnianej rehabilitacji – mecze oglądałaś z trybun, ławki. Śledzisz też zmagania innych ekstraligowych drużyn. Czy ten sezon – jak do tej pory – czymś Cię zaskoczył?
MG: Jedyne co nasuwa mi się na myśl, to wspomniane wcześniej kontuzje. W tym sezonie to właśnie one mnie najbardziej zaskoczyły.
PW: Na przełomie dwóch ostatnich sezonów doszło do zmian trenerskich. Damiana Rynio zastąpił Radosław Bella, a z kolei jego dawny asystent – Dawid Gomola – pełni teraz rolę głównego szkoleniowca AZS-u. Nie jest to zbyt łatwe, kiedy sezon po sezonie następują zmiany na stanowisku trenera. W przypadku ostatniej zmiany chyba nie było problemów z zaaklimatyzowaniem się i indywidualnym podejściem szkoleniowca do piłkarek?
MG: Każdy trener ma swoją filozofię i inne podejście do zawodniczek. Myślę, że nie było problemu.
PW: Jeszcze przez rok będziesz w wieku młodzieżowym. Uciekło niestety ostatnie elite round U19, ale w zeszłorocznym turnieju eliminacyjnym odgrywałaś jedną z kluczowych ról. Wcześniej były udane występy w reprezentacji U17. Czy do czasu zamknięcia rozdziału młodzieżowych rozgrywek będziesz chciała jeszcze coś udowodnić, zrealizować jakiś cel? W dużej mierze wrócić jak najszybciej do kadry?
MG: Oczywiście, że chciałabym wrócić jak najszybciej do kadry. Najpierw muszę skupić się na dobrych występach w klubie, które będą dawały mi możliwość gry w kadrze. Myślę, że głównym celem będzie awans do finałów Mistrzostw Europy U19.