Chociaż nie. Niespodzianka była. Spece od futbolu obstawiali, że jeżeli w meczu Napoli z Szachtarem pojawią się Polacy to owszem, ale na ławce rezerwowych. A jednak zarówno Arek Milik, jak i Piotrek Zieliński wyszli w pierwszym składzie. Niestety mecz włoska drużyna przegrała po golach Taisona i Ferreyry. Milik jedyne trafienie zaliczył w rzucie karnym podyktowanym za faul na belgu Martensie. Sam Milik miał kilka dobrych okazji do strzału. Jedna, pod koniec meczu mogła uratować cenny punkt, niestety Polak w swoim stylu przestrzelił mocno nad poprzeczką. O grze Zielińskiego nie będę nic pisać… bo i nie bardzo jest co pisać.
W spotkaniu Manczesteru City z Feyenoordem to ten pierwszy klub był faworytem. Choć przyznaję, że liczyłam na bardziej wyrównane spotkanie. Holenderski klub na swoim podwórku uległ anglikom 0:4.
Zgodnie z oczekiwaniami chyba najciekawszym i najbardziej emocjonującym spotkaniem był pojedynek Borussii z Tottenhamem. Spotkanie od początku było bardzo szybkie. Po 11 minutach meczu był remis 1:1. Ten stan zmienił się po kolejnych czterech minutach, gdy na prowadzenie wyszły Koguty. Tego prowadzenia już nie oddali, a przypieczętowali je trzecim golem w 60 minucie meczu. Pozostaje jednak niesmak po nie uznanej bramce Borussii w 56′ kiedy to odgwizdano spalonego dla P.E Aubameynga, mimo że spalonego nie było. Gdyby jednak wszystkie strzały oddane podczas meczu były celne, to mecz z hattrickiem na koncie zaliczyłby i Keane i Son. Obrona Borussia była wczoraj w rozsypce i pozostaje mieć nadzieje, że za tydzień w pojedynku z Realem nie będą pozwalali napastnikom tak łatwo wchodzić w swoje pole karne.
Remisem zakończyły się pojedynki Mariboru i Spartaka (1:1), Liverpoolu z Sevillą (2:2) i Lipskz Monaco (1:1). Na własnym boisku FC Porto uległo Besiktasowi 1:3. Tutaj niektórzy już typują ekipę z Turcji, jako czarnego konia tej edycji.
Na pewno duże emocje czekają nas za tydzień. We wtorek Borussia zagra z Realem a w środę Bayern z PSG i Chelsea z Atletico a Juventus będzie miał szansę w meczu z Olympiakosem pokazać, że znowu walczy o finał. To są tylko cztery z 16 spotkań, na które czekam z niecierpliwością.
Beti Ogon