Damallsvenskan (11. kolejka)
Ligi Świat

Damallsvenskan (11. kolejka)

Gdyby ktoś, kto nie śledził wiosny w Damallsvenskan, usłyszał po zakończeniu meczu Djurgården z Örebro, za drużyna grająca w czerwonych koszulkach zajmowała przed tą kolejką ostatnią lokatę w ligowej tabeli, z pewnością by w te rewelacje nie uwierzył. Wprawdzie w początkowej fazie meczu najbliżej pokonania Gudbjörg Gunnarsdottir była dwukrotnie … Petronella Ekroth, ale podopieczne Martina Skogmana wreszcie przypominały na boisku drużynę, a nie zbieraninę przypadkowych nazwisk. Niezwykle aktywne Spetsmark oraz Terry wjeżdżały w sztokholmską defensywę z większą łatwością niż wjeżdża się do własnego garażu, pod bramką gospodyń coraz mocniej się kotłowało, aż w końcu – w ostatniej akcji pierwszej połowy – piłkarki gości dopięły swego. Z rzutu rożnego dośrodkowała Pettersson Engström, Dahlkvist główkowała jeszcze w słupek, ale dobitka Fanny Andersson znalazła już drogę do celu. Stracony gol najwyraźniej podziałał mobilizująco na zawodniczki ze stolicy, które po wznowieniu gry natychmiast przejęły inicjatywę, ale animuszu wystarczyło im zaledwie na dziesięć minut. W tym czasie udało im się wprawdzie doprowadzić do remisu za sprawą Norlin, ale zamiast pójść za ciosem, piłkarki Djurgården znów cofnęły się głęboko, całkowicie oddając pole coraz śmielej poczynającym sobie rywalkom. Wybór takiej właśnie taktyki wydawał się o tyle ryzykowny, że obrończynie ze Sztokholmu w zdecydowanej większości sprawiały wrażenie, jakby były już myślami na wakacjach (względnie: na zgrupowaniach reprezentacji), ale w miarę korzystny dla gospodyń wynik aż do 85. minuty trzymała interweniująca w najbardziej nieprawdopodobnych sytuacjach Gunnarsdottir. Tuż przed końcem spotkania islandzką golkiperkę strzałem z dystansu w samo okienko zaskoczyła jednak rozgrywająca kapitalny mecz Terry, zapewniając w ten sposób swojej drużynie pierwszy od 22. kwietnia komplet punktów. Olbrzymia radość piłkarek Örebro o ostatnim gwizdku nie może dziwić, bo akurat one potrzebowały tego zwycięstwa jak tlenu, ale nawet ono nie zmienia faktu, że na Behrn Arenie podczas siedmiotygodniowej przerwy w rozgrywkach trzeba będzie poszukać odpowiedzi na wiele nie do końca wygodnych pytań.

01

Choć piłkarki Eskilstuny i Linköping przystępowały do wieńczącego rundę wiosenną bezpośredniego pojedynku w całkowicie odmiennych nastrojach, to przed pierwszym gwizdkiem sposobiącej się do wyjazdu na holenderskie EURO Pernilli Larsson przyświecał im jeden i ten sam cel – bez względu na okoliczności dopisać do swojego dorobku trzy kolejne punkty. Dla gospodyń zwycięstwo oznaczało zachowanie kontaktu punktowego z czołową dwójką i podtrzymanie marzeń o grze w europejskich pucharach, dla gości – zachowanie względnie bezpiecznej przewagi nad coraz bardziej rozpędzającym się w ostatnich tygodniach ekspresem ze Skanii. Szybko okazało się jednak, że jeśli w ogóle ktoś ma zrealizować swoje plany, to będą to podopieczne Kima Björkegrena. Zawodniczki z Östergötland nie prezentowały może nadzwyczaj porywającego futbolu, ale ich gra w zupełności wystarczyła do tego, aby całkowicie zdominować zaskakująco bezbarwną Eskilstunę i przed upływem 23 minut wypracować sobie dwubramkową zaliczkę. Pierwszy gol padł po przytomnym wycofaniu Jonny Andersson do Tove Almqvist i precyzyjnym strzale młodzieżowej reprezentantki Szwecji (swoje dwa centy dołożyła także źle ustawiona i nieprzygotowana do interwencji Lundberg), zaś drugi to już prawdziwa delicja w wykonaniu coraz lepiej rozumiejącego się na boisku tercetu Minde – Banusic – Hurtig. Najwyraźniej usatysfakcjonowane takim obrotem spraw liderki Damallsvenskan w dalszej fazie meczu postanowiły bronić korzystnego wyniku i choć zdarzały im się pojedyncze ofensywne wypady (przy lepszej skuteczności sama Hurtig mogła nawet pokusić się o hat-tricka), to gospodynie były stroną prowadzącą grę i częściej znajdującą się w posiadaniu piłki. Z tej pozornej przewagi wynikało jednak stosunkowo niewiele, a pierwszy naprawdę groźny strzał na bramkę Cajsy Andersson oddała na trzy minuty przed końcem spotkania Ingrid Schjelderup. Czwarty kolejny mecz bez zwycięstwa był jednak przede wszystkim logicznym następstwem fatalnej dyspozycji Schough, niewiele lepszej pozostałych kadrowiczek (Glas, Larsson, Lundberg) oraz tego, że poza ambitną i waleczną Malin Diaz w zasadzie żadna z piłkarek Eskilstuny znów nie mogła być do końca zadowolona ze swojego występu. Nie zaryzykujemy zatem przesadnie wiele, gdy stwierdzimy, że United jest z pewnością jednym z tych klubów, w których nadejście końca rundy powitano głębokim oddechem ulgi.

02

Zarówno Stellan Carlsson, jak i Jack Majgaard doszli do wniosku, że ostatnie ligowe spotkanie przed letnią przerwą to idealny moment na to, aby nieco pomajstrować przy wyjściowej jedenastce, ale boisko wyraźnie pokazało, że o ile eksperymenty Duńczyka dały radę się obronić, o tyle opiekun Piteå zdecydowanie przeszarżował. Po raz pierwszy podczas swojej kadencji Carlsson zaproponował ustawienie z trzema środkowymi obrończyniami, ale zanim defensorki z Norrland zdążyły oswoić się z nową dla nich sytuacją, już przegrywały 0-1 po golu Troelsgaard. W kolejnych minutach trudno było doszukać się jakiejkolwiek poprawy w grze gospodyń i jedynie rozregulowany celownik Elli Masar sprawił, że nadkomplet publiczności na LF Arenie mógł żyć nadzieją na korzystny rezultat dłużej niż kwadrans. Niezmordowana Amerykanka z Illinois swojego gola i tak jednak w końcu zdobyła, korzystając ze świetnej centry Lieke Martens, a Abrahamsson i Lövgren chyba jeszcze do teraz nie mogą dojść do porozumienia w kwestii tego, kto odpowiadał za krycie nominalnej pomocniczki Rosengård w tym sektorze boiska. Zgodnie z przewidywaniami, Stellan Carlsson już w przerwie uznał swój eksperyment za nieudany, ale powrót do sprawdzonego 4-4-2 oraz szybko wykorzystane zmiany nie były w stanie odwrócić losów meczu. Łapiące pod koniec rundy właściwy rytm piłkarki Jacka Majgaarda w pełni kontrolowały bowiem przebieg boiskowych wydarzeń, a gdyby po strzałach Troelsgaard oraz Nilsson futbolówka wpadła do siatki zamiast odbijać się od słupka, rozmiary ich zwycięstwa byłyby jeszcze bardziej okazałe. Tak się ostatecznie nie stało, ale wywalczone po naprawdę niezłej grze trzy punkty to i tak najlepsze, co mogło przytrafić się klubowi z Malmö przed zapowiadającą się niezwykle burzliwie letnią przerwą. Wielkich turbulencji nie spodziewamy się za to w Piteå, choć trener Carlsson z pewnością dołoży wszelkich starań, aby znaleźć przyczynę całkowitej zapaści strzeleckiej napastniczek z Norrbotten, które wiosną w jedenastu ligowych meczach potrafiły strzelić łącznie zaledwie dwa gole.

03

Biorąc poprawkę na popularne w Szwecji powiedzenie, że leżącego się nie dobija, postawę defensywy Göteborga w meczu przeciwko Limhamn Bunkeflo najlepiej po prostu podsumować wymownym milczeniem. Z kronikarskiego obowiązku trzeba jednak zaznaczyć, że rozgrywające w zdecydowanej większości swoją pierwszą rundę w najwyższej klasie rozgrywkowej piłkarki beniaminka z Malmö wyglądały na tle swoich rywalek tak, jakby to one miały w dorobku przynajmniej kilka lat spędzonych w ekstraklasie. Z perspektywy klubu z Västergötland najbardziej przykre jest jednak chyba to, że drużyna Svena Sjunnessona wcale nie musiała rozegrać na Valhalli wielkiego meczu, aby bardzo pewnie sięgnąć po trzy punkty. Zawodniczki ze Skanii po prostu spokojnie czekały na kolejne błędy swoich przeciwniczek, a ponieważ tych było aż nadto, okazji na pokonanie Anny Larsson nie brakowało. Ostatecznie udało się wykorzystać pięć z nich i choć dwa ostatnie gole ewidentnie obciążają konto piętnastoletniej bramkarki, to robienie z niej głównej winowajczyni klęski KGFC kompletnie mijałoby się z celem. Niedoświadczona golkiperka ani przez moment nie mogła bowiem liczyć na jakiekolwiek wsparcie ze strony obrończyń, które biernie przyglądały się, jak Kristjansdottir, Johnsson czy Winberg umieszczają futbolówkę w siatce. Trzecie tej wiosny wyjazdowe zwycięstwo Limhamn Bunkeflo sprawiło, że rewelacyjny beniaminek awansował na czwarte miejsce w ligowej tabeli, ale chyba jeszcze większą sensacją na półmetku rozgrywek jest pozycja klubu z Göteborga. Podopieczne Stefana Rehna po raz drugi w dwudziestoletniej historii występów w ekstraklasie znalazły się na samym dnie Damallsvenskan i tym razem pozostaną na tej pozycji zdecydowanie dłużej niż przez pięć dni. Wprawdzie w Västergötland ustami Petera Bronsmana zapewniają, że wszystko jest pod kontrolą, a plan wyjścia z kryzysu już został wdrożony, ale trudno przypuszczać, aby te zapowiedzi kogokolwiek z największym mieście zachodniej Szwecji uspokoiły. Tym bardziej, że sygnały płynące z klubu świadczą o tym, że w rzeczywistości jest dokładnie odwrotnie.

04

Mecz pomiędzy Hammarby i Vittsjö miał o tyle osobliwy przebieg, że od pierwszego do ostatniego gwizdka jedynie gospodynie sprawiały wrażenie drużyny zainteresowanej podniesieniem z murawy Zinkendamms IP trzech punktów. W tej sytuacji nikogo nie powinno dziwić, że sztuki tej udało im się koniec końców dokonać, choć piłkarkom z północnej Skanii stosunkowo długo (szczególnie, gdy weźmiemy pod uwagę ich apatyczną postawę) udawało się utrzymać bezbramkowy remis. Po przerwie, podopieczne Olofa Unogårda postanowiły jednak odpalić swoją zabójczą broń w postaci perfekcyjnie egzekwowanych stałych fragmentów gry, co natychmiast przyniosło oczekiwany efekt. Dośrodkowania Filippy Angeldahl najpierw z rzutu rożnego, a następnie z wolnego, trafiły do właściwych adresatek, a te uderzały na tyle precyzyjnie, że nawet dobrze dysponowana Shannon Lynn nie była w stanie zapobiec utracie bramek. Sytuację Vittsjö dodatkowo skomplikował fakt, że po bezmyślnym faulu Johanny Andersson końcówkę meczu przyjezdne musiały zagrać w osłabieniu, a przecież nawet w jedenastkę przedostawanie się pod bramkę Emmy Holmgren szło im niezwykle opornie. Długimi fragmentami całkowicie poza grą znajdowała się Linda Sällström, ale trzeba przyznać, że koleżanki z drugiej linii nie wykreowały bazującej przede wszystkim na swojej niesamowitej szybkości fińskiej napastniczce zbyt wielu okazji do wykazania się swoimi umiejętnościami. Znacznie ciekawiej było za to pod bramką Lynn, ale świadome korzystnego wyniku piłkarki z Södermalm w ostatnim kwadransie zwolniły nieco tempo gry, dbając przede wszystkim o to, aby nie dopuścić do nerwowej końcówki. To nie okazało się przesadnie trudnym zadaniem i skazywane przez wszystkich na pewną degradację sztokholmianki mogły świętować nie tylko odniesione w dobrym stylu zwycięstwo, ale i opuszczenie strefy spadkowej, poza którą pozostaną przynajmniej do 17. sierpnia.

05

Po czym najłatwiej poznać, że o ligowe punkty biją się Kvarnsveden z Kristianstad? Po golu w 95. minucie! Jesienią w ostatniej akcji meczu punkt uratowała klubowi ze Skanii Mia Carlsson, dziś – główka Amandy Edgren zapewniła podopiecznym Elisabet Gunnarsdottir niezwykle cenne zwycięstwo. Pełna emocji końcówka nieco wynagrodziła nam brak emocji we wcześniejszych fazach pojedynku na Ljungbergsplanen, gdyż ten długimi momentami prowadzony był w stosunkowo wolnym tempie. Taki, a nie inny obraz gry narzuciły przede wszystkim piłkarki Kristianstad, które po nigeryjskiej akcji duetu Chikwelu – Chukwudi szybko objęły prowadzenie i w kolejnych minutach skutecznie wybijały rywalki z uderzenia. Olbrzymią pracę wykonała w defensywie odpowiedzialna za Tabithę Chawingę Sif Atladottir i choć w wielu sytuacjach napastniczka z Malawi była podwajana lub nawet potrajana, to właśnie islandzkiej stoperce należą się największe brawa za to, że najskuteczniejsza snajperka Damallsvenskan po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy zakończyła mecz z zerowym dorobkiem bramkowym. Gol dla Kvarnsveden w końcu jednak padł i stało się to chyba w najmniej spodziewanym momencie. Wszyscy kibice w Dalarnie powoli oswajali się z porażką, gdy w niegroźnej sytuacji przepisy we własnej szesnastce przekroczyła Carlsson, a reprezentantka Ghany Elizabeth Addo wyrównała stan rywalizacji pewnym strzałem z rzutu karnego. Chwile później piłkarki Jonasa Björkgrena miały nawet doskonałą okazję na zdobycie drugiego gola, ale po strzale głową w wykonaniu Hasanbegovic skuteczną interwencją na refleks popisała się Maron. A potem nadeszła wspomniana 95. minuta, która wprawiła całe Kristianstad w stan euforii.

06

07

08

09

 

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

error: Content is protected !!