Miłosz Kocot – trener LEX Kancelarii Słomniki. Jego drużyna pokonała mistrza AZS UAM Poznań. I jest w finale. To debiut w Ekstralidze. Bardzo obiecujący
– LEX w finałach, jak to się stało?
-Sukces ten to konsekwencja ciężkiej pracy, jaką dziewczyny włożyły we wszystkie treningi od początku naszej współpracy. Na każdym z treningów zawodniczki zostawiały 100% siebie, były bardzo zaangażowane i nastawione na realizację celu.
– Start w Ekstralidze nie był imponujący, tak?
– Dokładnie. Na samym początku rozgrywek zanotowaliśmy trzy pechowe porażki, myślę, że w dużej części można to zrzucić na brak doświadczenia ligowego naszych zawodniczek. Zderzyły się z czymś zupełnie nowym i musiały mieć chwilę na przyzwyczajenie.
– Więc od początku. Skąd LEX Kancelaria z drużyną piłki nożnej kobiet? Od kiedy istnieje drużyna?
– Drużyna istnieje od jesieni 2016r, mamy za sobą zaledwie pół roku istnienia. Skąd drużyna? Nasz prezes, pan Krzysztof Jarzyna stworzył szeroko zakrojony futsalowy projekt, który miał obejmować wiele gałęzi. Jedną z nich jest właśnie żeńska sekcja.
– Czy w drużynie grają miejscowe zawodniczki, czy jest zaciąg?
– W drużynie gra jedna miejscowa zawodniczka – Julia Basta, ale reszta jest też z niedaleka. Kraków i okolice.
– Czy startując w Ekstralidze futsalu wierzyliście w sukces?
– Chyba każda drużyna, która startuje w rozgrywkach, wierzy w sukces po to w końcu się gra. Nasze zawodniczki mają świetny charakter, chcą pracować i się rozwijać a taka podstawa stanowi świetną pozycję wyjściową do rozwoju. Nie było łatwo, ale cały czas byliśmy gotowi do walki i mieliśmy wiarę w nasze umiejętności.
– Podobne pytanie, czy była wiara w pokonanie AZS UAM Poznań?
– Oczywiście! Po dobrych wynikach w rundzie rewanżowej i obejrzeniu spotkania rywalek byłem przekonany, że jesteśmy w stanie rzucić wyzwanie mistrzynią. Oczywiście wiedzieliśmy, że mecz a właściwie dwumecz będzie bardzo, ale to bardzo trudny jednak wiara w nasze umiejętności była każdym z nas ze sztabu szkoleniowego i co najważniejsze w dziewczynach.
– Czy uprawiał Pan czynnie sport?
– Tak. Tak byłem zawodnikiem kilku klubów grających na poziomie Futsal ekstraklasy czy pierwszej ligi. (Wisła Krakbet Kraków, GAF Gliwice, BSF Bochnia).
– Czy jest w Panu oraz zawodniczkach wiara w sukces w finale?
– Tak jak wspominałem wcześniej. Wszyscy wierzą w sukces. Zawodniczki są gotowe rzucić wyzwanie każdej napotkanej drużynie. Podkreślić jednak należy, że cel, który postawiliśmy przed tą drużyną przed sezonem, czyli awans do fazy play-off, dziewczyny zrealizowały już z nawiązką. Wszystko, co teraz uda im się osiągnąć, będzie tylko wartością dodaną.
– Co dalej jakie, jakie plany na przyszłość?
– Po final four? To przerwa, jeśli chodzi o futsal kobiecy. Dokładnie nie odpowiem, bo teraz skupiamy się na turnieju finałowym.
– Kim jest wasz sponsor?
– Pan Krzysztof Jarzyna jest osobą niezwykle zainteresowaną sportem. W zeszłym roku postanowił stworzyć w Słomnikach futsalowy klub, który będzie rywalizował na arenie ogólnopolskiej na różnych płaszczyznach. Dzięki jego wsparciu i zaangażowaniu klub cały czas się rozwija. Oby takich ludzi w polskim sporcie było jak najwięcej.
– Wyróżniające się zawodniczki w drużynie?
– Nasza drużyna bazuje na kolektywie. Każda zawodniczka jest w stanie wejść na parkiet i rywalizować z powodzeniem na szczeblu Ekstraligi. Uważam jednak, że umiejętności indywidualne niektórych naszych zawodniczek powinny być często wymieniane przed następnymi powołaniami do reprezentacji.
– Czy łatwiej pracować z zawodnikami, czy zawodniczkami?
– Nie powiedziałbym, że gdzieś jest łatwiej a gdzieś trudniej. Po prostu występuje inna specyfika pracy – trzeba inaczej podchodzić do treningów, ponieważ futsal kobiecy różni się wyraźnie od męskiego. Niektóre elementy, które są kluczowe w kobiecym futsalu, w męskiej odmianie są nieskuteczne.
Rozmawiał Jacek Piotrowski