Helena Trofimiuk (Lenka) piłkarka Włókniarza Białystok o dobrej technice, może nieco słabszym uderzeniu na bramkę. Ambitna. Walcząca. Ma za sobą grę w Ekstralidze. Potrafi łączyć naukę ze sportem.
– Jaki klub masz w sercu? Czy to ten pierwszy, w którym zaczynałaś grać? Jaki to był klub?
– Do Włókniarza Białystok trafiłam, jak miałam 13-14 lat. Jest to klub, w którym wiele się nauczyłam, ponieważ spędziłam w nim już ponad 5 lat. Tego etapu życia nie uważam jednak za zamknięty, ponieważ zawodnikiem klubu jestem po dzień dzisiejszy.
– Dlaczego wybrałaś piłkę nożną? Kiedy to było?
– Piłką nożną interesowałam się od najmłodszych lat, jednak jak wiemy w okresie mojego dzieciństwa (lata 2005-2007) nie był to popularny sport wśród dziewcząt. Początkowo ograniczałam się do oglądania meczów z tatą przed telewizorem oraz krótkich, popołudniowych rozgrywek ze znajomymi pod blokiem. Z czasem rozpoczęcia nauki w gimnazjum, gdzie prowadzone były sks-y w tym sporcie również dla dziewcząt, nie mogłam nie skorzystać z uczestniczenia w nich.
– Kto nauczył Cię gry w futbol?
– Jak już wspomniałam, pierwsze poważniejsze kroki w tym kierunku wiązały się z zajęciami w gimnazjum, gdzie pod okiem Pana Piotra Łupińskiego mojej drużynie udało się zdobyć 2 miejsce w mistrzostwach piłki nożnej kobiet w mieście Białystok. Dalsze stery przypisuję oczywiście Trenerom z Włókniarza.
– Podaj nazwiska tych, którzy jako pierwsi wciągnęli Cię do gry w klubie?
– Najważniejszą osobą, która jest swego rodzaju prekursorem również piłki kobiecej na całym Podlasiu, jest Pan Andrzej Puławski. Uważam, że to właśnie on swoimi chęciami do szkolenia młodych i zapalonych „piłkarek” zapoczątkował rozwój piłki kobiecej we Włókniarzu, której owoce widzimy po dzień dzisiejszy.
– Grałaś i grasz na trawie oraz hali? Co bardziej Ci odpowiada trawa czy futsal?
– Z mojego punktu widzenia są to dwa różne światy. Piłka halowa opiera się na umiejętnościach technicznych, takich jak kontrola piłki, drybling, natomiast gra na trawie to przede wszystkim umiejętny przegląd gry, wychodzenie i ustawianie się do piłki, a co za tym idzie, kondycja, która pozwoli Ci wytrzymać 90 minut na boisku. Osobiście preferuję futsal, ponieważ jest do dyscyplina, której rozwój w Polsce wciąż jest na poziomie raczkowania, a jestem osobą, która uwielbia podejmować się nowych wyzwań i dążyć do rozwoju swych umiejętności w każdą możliwą stronę.
– Włókniarz Białystok i Kresowiak Siemiatycze – jak wspominasz grę w obu tych klubach?
– Traktuję to jako pewien etap mojego życia, drogi piłkarskiej, zdobywanie nowych doświadczeń. Wiadomo, że gra tu rolę również czas, jaki i gdzie spędziłam. Włókniarz to nie tylko klub, który dał mi możliwość gry, szkolenia się i realizowania pasji, ale drugą rodzinę. Zatem wydaje mi się, że nie pozostaje żadnych wątpliwości, że znajomości w nim zawarte, będą trwały przez całe moje życie. Jeśli chodzi o Kresowiak to muszę przyznać, że dołączenie do klubu na sezon futsalu wiele mnie nauczyło, ale przede wszystkim rozwiało moje poglądy dotyczące przystępowania do nowego klubu. Zawsze twierdziłam, że jest to mega trudne wbić się między nowe kręgi znajomych, do nowego zespołu. Kresowiak był jednak inny. Bardzo szybko okazało się, że dziewczyny są bardzo wyrozumiałe, miłe i nie stawiają nikogo od razu na przegranej pozycji, przeciwnie, dają mu szansę. Nigdy nie będę żałować, że miałam przyjemność je wszystkie poznać i spędzać z nimi tyle czasu. Gorąco liczę również na reaktywację zespołu w kolejnym roku.
– Wymień nazwiska z obu wspomnianych klubów, które szczególnie zapadły Ci w pamięci. Podziel na: koleżanki oraz działacze.
– Myślę, że to oczywiste, że nie mogłabym zapomnieć o ludziach, którzy, szkoląc mnie w tym sporcie, przyczynili się do kształtowania mojego charakteru oraz całej mnie, tego, kim teraz jestem i jaki stosunek mam właśnie do piłki nożnej. Jeśli chodzi o sztab trenerski, to nie mogłabym pominąć duetu Włókniarza: Trenera Sokoła i Trenera Augustynowicza, pod okiem których poczyniłam największe postępy w piłce, a w klubie powstała szkółka przyszłych gwiazd kobiecej piłki nożnej. W Kresowiaku natomiast grałam pod okiem Trenera Radziszewskiego. Najważniejszymi rzeczami, bo transportem, noclegiem czy organizacją posiłków, zajmował się jednak Pan Jacek Piotrowski i bez dwóch zdań można stwierdzić, że ma Kresowiak w sercu oraz bardzo mu na nim zależy. W kwestii koleżanek nie chciałabym nikogo wyróżniać, ponieważ uważam, że przyjaźnie międzyludzkie oparte na wspólnym zainteresowaniu tą sama pasją, zawsze będą trwałe.
– Co udoskonaliłabyś w swojej grze? Technikę, strzał czy jeszcze coś?
– Na początku chciałabym wspomnieć, że jestem perfekcjonistką, dlatego też wyznaję zasadę, że zawsze można coś poprawić, zawsze może być jeszcze lepiej. Kiedy wychodzę na plac gry, staram się dawać z siebie 100%. Uważam jednak, że wciąż brakuję mi pewności siebie w niektórych sytuacjach na boisku i jest to moja największa bolączka. Oczywiście dochodzą do tego pewne braki w umiejętnościach technicznych. Właśnie nad tymi dwoma elementami chciałabym skupić się najbardziej.
– Jak godzisz swój czas – nauka, życie prywatne, sport?
– Dzięki dobrej organizacji czasu zawsze byłam w stanie pogodzić wszystkie swoje obowiązki. Nieobecność na jakimkolwiek treningu nie wchodziła nawet w grę. Obecny okres mojego życia, jakim są studia lingwistyczne, niestety trochę mi to wszystko utrudnia. W miarę możliwości jednak pojawiam się na treningach uczelnianego AZS’u oraz klubu Perły Lublin, w którym obecnie trenuję.
– Czy jeszcze zamierzasz grać w piłkę?
– Chciałabym móc kontynuować treningi, mecze, rekreacyjną grę w piłkę nożną tak długo, na ile pozwoli mi na to moje zdrowie. Jedynie czas pokaże, jak to wszystko się potoczy.
– Jak do twojej gry w piłkę odnoszą się twoi rodzice?
– Nie da się ukryć, że początkowo istniały pewne wątpliwości z ich strony czy jest to dla mnie odpowiedni sport. Wtedy też piłka nożna przecież nie była czymś odpowiednim dla dziewczyny. Myślę, że z biegiem czasu oswoili się z myślą, że jest to już nieodłączny element mojego życia i w pełni to akceptują, jak i również wspierają.
– Czy masz swoje zdanie na temat stanu polskiego futsalu?
– Jak wspominałam, wydaję mi się, że w Polsce futsal to wciąż początkowy etap. Dyscyplina ta nie ma zbyt długiej historii. Mimo to, uważam, że wszystko idzie w dobrym kierunku (chociażby przywrócenie do rozgrywek po za Ekstraligą także I ligi), aby w przyszłości nasze reprezentantki mogły zaistnieć na arenie międzynarodowej.
Rozmawiał Jacek Piotrowski