Nagrody FIFA, czyli cyrk na koniec roku 
Publicystyka Świat

Nagrody FIFA, czyli cyrk na koniec roku 

 

foto. FIFA

 Nie wiem, czy jest jeszcze ktoś, kto traktuje przyznawane przez FIFA nagrody poważnie, ale nawet jeśli tak, to światowa federacja piłki nożnej każdego niemal dnia robi wszystko, żeby takich ludzi było coraz mniej. Ogłoszona we wtorek lista nominowanych do tytułu Trenerki/Trenera Roku okazała się bowiem tak absurdalna, że przez moment można było się zastanawiać, czy jest w ogóle sens ją w jakikolwiek sposób komentować. Skoro jednak raczej każdy zdenerwowałby się, gdyby w restauracji podano mu pizzę w dziesięcioma losowo wybranymi składnikami, to obok sporządzonej z dziesięciu całkowicie losowo wybranych nazwisk listy również nie można przejść obojętnie. Bo jednak jakiś elementarny szacunek do klienta, którym w tym przypadku są sympatycy futbolu z całego świata, obowiązuje chyba w każdej branży.
Zacznijmy może od naszego podwórka, czyli nominacji dla Pii Sundhage. Występy szwedzkiej reprezentacji na bieżąco analizujemy z każdej możliwej strony, więc teraz ograniczymy się jedynie do przypomnienia najważniejszych faktów. Występ na IO zakończył się bilansem 1-3-2 (bramki 4-8), a eliminacje do EURO 2017 poniesioną w fatalnym stylu porażką z kadrą Danii. Żeby było jeszcze śmieszniej, nie zapominajmy, że to właśnie mecz w Viborgu był tym, w którym nasza selekcjonerka zapragnęła przetestować autorski pomysł na nową reprezentację. Jaki był finał tych eksperymentów, wszyscy pamiętamy aż zbyt dobrze i to bez konieczności wracania myślami do gola Nadim, czy analizowania minuta po minucie największej duńskiej tragedii od czasów Hamleta. Najwyraźniej ktoś w FIFA uznał jednak, że metamorfoza szwedzkiej kadry w ostatnich dwunastu miesiącach była na tyle spektakularna, że jej główna architektka zasłużyła na specjalne wyróżnienie. Śmiejąc się przez łzy możemy powiedzieć, że być może w tym szaleństwie rzeczywiście jest metoda, bo równie bezradnej reprezentacji Szwecji, jak na murawie w Viborgu, faktycznie nie widzieliśmy już dawno.

Najbardziej smutne w tej całej szopce spod znaku FIFA jest jednak to, że w dziesiątce nominowanych znajdziemy osoby, które zasłużyły na to … jeszcze mniej niż Sundhage, bo w przeciwieństwie do naszej selekcjonerki nie broni ich nawet choćby jeden wynik. Na liście mamy miedzy innymi pogonionego z reprezentacji Francji Philippe’a Bergeroo, jest na niej także Vadao, który na rozgrywanych u siebie w domu Igrzyskach nie potrafił pokonać kolejno RPA, Australii, Szwecji i Kanady, kończąc zmagania (i zarazem swoją selekcjonerską przygodę) bez medalu, a nawet Martina Voss-Tecklenburg, której Szwajcaria wsławiła się jedynie przegranymi kwalifikacjami do IO, a jedyny dwumecz z poważnym rywalem skończyła z bilansem bramkowym 1-9, który w pełni oddawał przebieg boiskowych wydarzeń. Te smutną wyliczankę można byłoby kontynuować w nieskończoność, bo skoro na liście znalazła się na przykład Jill Ellis, to chyba nie mamy wątpliwości, że osoby odpowiedzialne za zatwierdzenie tych nominacji musiały charakteryzować się dużą autoironią i poczuciem humoru. Bo przecież na serio nie da się tego traktować, prawda?

Zastanowienie może budzić fakt, iż aż 80% nominowanych stanowią selekcjonerki/selekcjonerzy reprezentacji narodowych i to w roku, w którym jedyną dużą międzynarodową imprezą były Igrzyska Olimpijskie (PNA oraz MMŚ odbędą się na przełomie listopada i grudnia). Nie możemy więc do końca wykluczyć scenariusza, w którym piłkarska rzeczywistość według FIFA to życie od jednego do kolejnego zgrupowania kadry, a wszystko, co następuje pomiędzy nimi stanowi jedynie drobny, niewiele znaczący szczegół. Takie podejście w jakimś stopniu tłumaczyłoby ostateczny kształt listy nominowanych, ale absolutnie nie usprawiedliwia ono rażącej niekompetencji i ignorancji ekspertów FIFA, którzy kolejny rok z rzędu zaśmiali się nam prosto w twarz.

******

Wiadomo, najłatwiej jest krytykować, bo to przecież nic nie kosztuje. Z tego powodu postanowiłem zaprezentować własną listę osób, których praca w roku 2016 w moim przekonaniu zasłużyła na wyróżnienie w postaci znalezienia się w gronie nominowanych. Każdą z omawianych drużyn w akcji widziałem w ostatnich dziesięciu miesiącach przynajmniej kilka razy, a przygotowując ten tekst konsultowałem się jeszcze z osobami śledzącymi każde z rozgrywek z bliska, nie ma więc mowy o jakichkolwiek nominacjach w ciemno.

Na początek spróbuje odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób pojmuje nagrodę dla Trenerki/Trenera Roku. Otóż, moim zdaniem, wszystkich trenerów możemy podzielić na trzy główne grupy. Pierwszą stanowią ci, którzy nie potrafią wykrzesać z prowadzonej przez siebie drużyny drzemiącego w niej potencjału. Drugą – ci, dzięki którym drużyna prezentuje się mniej więcej na miarę oczekiwań. Trzecią – trenerzy, którzy w ten czy inny sposób umieją dać swojej drużynie coś ekstra, dzięki czemu osiągane przez nią wyniki oraz/lub prezentowany styl znacznie przewyższają jej „papierowe” możliwości. I to właśnie wyłącznie w ostatniej z wymienionych grup szukałbym ewentualnych kandydatek i kandydatów do tak prestiżowej nagrody. Wbrew pozorom, także i w kończącym sie właśnie roku, bez większego problemu dałoby się znaleźć kilka osób, które bez wątpienia zapracowały sobie na to, aby je docenić. W zupełnie przypadkowej kolejności są to:

  • Midori Honda (Parceiro Nagano) – moim zdaniem jedna z poważniejszych kandydatek nawet do zgarnięcia głównej nagrody. Po wywalczeniu awansu do pierwszej ligi mało kto traktował serio beniaminka z Nagano, a tymczasem Hondzie udało się dokonać dwóch teoretycznie niemożliwych rzeczy. Po pierwsze – zbudowała drużynę, która ostatecznie zakończyła ligowe zmagania na podium. Po drugie – zadbała o to, aby zespół z Nagano prezentował najbardziej atrakcyjny dla oka futbol w kraju. Przy okazji potrafiła jeszcze zbudować Kumi Yokoyamę, która pod jej okiem stała się jedną z absolutnie czołowych piłkarek Japonii. Po prostu znak jakości.
  • Martin Sjögren (Linköpings FC) – czy w dzisiejszej piłce można wywalczyć mistrzostwo kraju dysponując trzykrotnie mniejszym budżetem i dwukrotnie węższą kadrą od głównego rywala? Oczywiście! Co więcej, LFC w roku 2016 w oficjalnym meczu (według stanu na dzisiaj) nie doznał jeszcze choćby jednej porażki. Losy drużyny z Östergötland wszyscy śledziliśmy z bliska i chyba nikt nie ma wątpliwości, że Sjögrenowi owa nominacja należy się jak mało komu.
  • Erica Walsh (Penn State) – skoro w przeszłości na liście nominowanych za wygranie trzech meczów znajdowali się selekcjonerzy reprezentacji U17, to czemu nie docenić trenerki, która stworzyła jedną z największych rewelacji ostatnich lat w piłce akademickiej? W poprzednim sezonie piłkarki Penn State wywalczyły pierwsze w historii uczelni mistrzostwo NCAA, a obecnie są na najlepszej drodze do powtórzenia tego wyczynu. Bez względu na to, czy im się to ostatecznie uda, możemy się spodziewać, że po najlepszym w historii sezonie i tak zgarną kilka nagród i spora w tym zasługa … byłej asystentki Pii Sundhage.
  • Paul Riley (Western New York Flash) – postać niezwykle kontrowersyjna, ale sukcesów z roku 2016 odebrać mu nie sposób. Przed sezonem mało kto widział w piłkarkach Flash kandydatki do play-off, a tymczasem jedyna drużyna, w kadrze której nie było choćby jednej amerykańskiej kadrowiczki, na koniec rozgrywek świętowała zdobycie mistrzowskiego tytułu! Cały świat zachwycał się atakiem Williams – McDonald, ale nie są to bynajmniej jedyne zawodniczki ekipy prowadzonej przez Rileya, które właśnie teraz grają najlepsza piłkę w karierze.
  • Jens Scheuer (SC Freiburg) – pierwszy pełny sezon w roli szkoleniowca Freiburga zakończył tuż za plecami wielkiej trójki, a drugi rozpoczął jeszcze bardziej efektownie. Młodą drużynę z Freiburga ogląda się z wielką przyjemnością nawet wtedy, gdy mierzy się z największymi potęgami w kraju i nie dziwnego, że to właśnie klub z Badenii-Wirtembergii dostarcza najwięcej nowych zawodniczek do reprezentacji narodowych w różnych kategoriach wiekowych.

Jared Burzynski 

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

2 Comments

  • footballer 3 listopada 2016

    W drużynie prowadzonej przez Paula Riley’a jest jedna kadrowiczka a mianowicie Samantha Mewis 🙂

  • Curt 3 listopada 2016

    Nie chcę być złośliwy, ale wywalczenie wicemistrzostwa olimpijskiego jest jednak chyba większym osiągnięciem niż sukcesy młodzieżowe czy nawet klubowe mistrzostwo kraju. O ile potrafię się zgodzić z ogólnym założeniem artykułu, to zarzuty są nieco chybione, a propozycje nawet dość śmieszne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!