Bezbramkowe derby Skandynawii 
Euro Publicystyka Świat

Bezbramkowe derby Skandynawii 

 

Foto: Tor Erik Schrøder / NTB scanpix

 Bezbramkowy remis, niezła pierwsza połowa, nieco słabsza druga i wciąż więcej pytań niż odpowiedzi – tak w największym skrócie można streścić to, co wydarzyło się w poniedziałek wieczorem w Kristiansand. W starciu wicemistrzyń Europy z wicemistrzyniami olimpijskimi były momenty lepsze, gorsze, a na koniec nie zabrakło nawet scen rodem z kalifornijskich horrorów, gdy po zderzeniu głowami z Eriksson boisko opuszczała zakrwawiona Ada Hegerberg (na szczęście pierwsze informacje dotyczące stanu zdrowia snajperki Lyonu są optymistyczne). W 52. derbach Skandynawii zabrakło jednak goli, w związku z czym żadna z drużyn nie opuszczała murawy Sparebanken Sør Areny w stu procentach usatysfakcjonowana.

Dzisiejszy mecz był dwunastym w historii szwedzko-norweskim pojedynkiem, który zakończył się bez wyłonienia zwycięzcy i biorąc pod uwagę przebieg spotkania, rezultat ten należy uznać za w pełni sprawiedliwy. Przez większą część pierwszej połowy inicjatywa należała do podopiecznych Pii Sundhage i to właśnie nasze piłkarki były w tym okresie znacznie bliższe wyjścia na prowadzenie. Dwukrotnie w doskonałych sytuacjach znalazła się częściej niż zazwyczaj wspomagająca dziś ofensywny tercet Caroline Seger, ale w pierwszym przypadku jej intencje rewelacyjnie przeczytała doświadczona Hjelmseth, skracając kąt strzału, a w drugim futbolówka ostatecznie ugrzęzła w bocznej siatce norweskiej bramki. Jak można było przypuszczać, po stronie gospodyń najbardziej efektowna akcja w pierwszej części gry była efektem świetnej współpracy duetu Hansen – Ada Hegerberg, ale również im nie udało się wpisać wówczas do protokołu meczowego.

Im bliżej końcowego gwizdka, tym częściej to Norweżki starały się prowadzić grę, ale większość ich ataków pozycyjnych kończyła się w okolicach trzydziestego metra przed bramką Hildy Carlén. Szwedki, podobnie jak w fazie pucharowej Igrzysk Olimpijskich, nastawiły się przede wszystkim na szybkie kontrataki i niewiele brakowało, aby po jednym z nich w sytuacji sam na sam znalazła się Asllani. W ostatniej chwili spod nóg pomocniczki Manchesteru futbolówkę wygarnęła jednak wracająca Isaksen, zażegnując tym samym niebezpieczeństwo. Zawodniczka Stabæk pokazała się także pod szwedzką bramką, gdzie w 70. minucie mogła przesądzić o zwycięstwie swojej reprezentacji, ale ani ona, ani próbująca dobijać jej uderzenie Ada Hegerberg, nie potrafiły umieścić piłki w siatce gości. W ostatnich minutach pokonać Carlén próbowała jeszcze Haavi, ale skrzydłowa Lillestrøm źle podeszła pod piłkę, w efekcie czego futbolówka po jej strzale pofrunęła o dobrych kilka metrów zbyt wysoko.

Skoro jesteśmy już przy Hildzie Carlén, to jej występ zasługuje na osobny akapit chociażby z tego względu, iż po raz pierwszy w swojej reprezentacyjnej karierze miała ona okazję zagrać od pierwszej minuty w starciu z nieco bardziej wymagającym (a mówiąc bardziej otwarcie – po prostu poważnym) rywalem. Za dzisiejszy mecz przy jej nazwisku możemy z czystym sumieniem postawić mały plus, choć nie zapominamy o tym, że przytrafiły się jej także dwa niezbyt pewne wyjścia do górnych piłek; po jednym w każdej z połów. Poza tym, golkiperka Piteå ustrzegła się poważniejszych błędów, choć na początku drugiej części gry serca szwedzkich kibiców zadrżały, gdy Carlén postanowiła zabawić się w Hedvig Lindahl i interweniować daleko poza własną szesnastką. Na szczęście, tym razem z dryblingu z Emilie Haavi w okolicach linii bocznej udało się wyjść zwycięsko, ale na przyszłość radzilibyśmy jednak unikać tego typu decyzji w sytuacjach, gdy nie sa one absolutnie konieczne. Bramkarkę Piteå jednoznacznie możemy za to pochwalić za bardzo dobre czytanie gry, dobrą (a na pewno lepszą niż zwykle) grę nogami, a także niezłą współpracę z formacją defensywną, która przecież w takim ustawieniu nawet na gierkach treningowych nie grała ze sobą wielu minut.

Jednym z tematów na długie rozmyślania podczas zimowych wieczorów może być za to obsada pozycji środkowej napastniczki, która pełni niezwykle ważną rolę w preferowanym przez Sundhage ustawieniu. Dziś przez większą część meczu w tym sektorze boiska oglądaliśmy Sofię Jakobsson, ale kolejny już raz piłkarka Montpellier w koszulce szwedzkiej kadry okazała się być znacznie mniej produktywna niż w tej klubowej. W tych samych słowach moglibyśmy podsumować także występ Pauline Hammarlund, która wchodziła jako jokerka w obu październikowych sparingach, ale w żadnym nie potrafiła dać drużynie spodziewanego impulsu. Oczywiście, nie możemy zapominać, że w odwodzie pozostają jeszcze niedostępne tym razem z różnych względów Blackstenius oraz Schelin, a także zdobywająca powoli zaufanie selekcjonerki Larsson, ale jeśli założymy, że w wyjściowej jedenastce znajdzie się miejsce dla maksymalnie dwóch z nich, to rywalizacja zapowiada się niesamowicie pasjonująco. Równie ekscytująca walka toczyć będzie się także o miejsca w drugiej linii i trochę szkoda, że choćby przez minutę na tle nieźle dysponowanej Norwegii nie obejrzeliśmy dziś na przykład Julii Spetsmark, a zamiast niej na boisku pojawiła się nie znajdująca się jeszcze w optymalnej formie Hanna Folkesson.
Jared Burzynski 

Szwedzka Piłka 

*****

​Kristiansand ,
24.10.2016, mecz towarzyski 
Norwegia vs Szwecja 0:0

Widzów: 1 436 spectateurs

NOR: Ingrid Hjelmseth ; Ingrid Moe Wold, Marita Skammelsrud Lund, Maren Mjelde (c), Marit Sandvei ; Kristine Minde, Andrine Hegerberg, Ingvild Isaksen, Emilie Haavi (Lisa-Marie Karlseng Utland 84′) ; Caroline Graham Hansen (Anja Sønstevold 73′), Ada Hegerberg (Elise Thorsnes 88′). 

SWE : Hilda Carlén ; Jessica Samuelsson (Nathalie Björn 86′), Linda Sembrant, Magdalena Eriksson, Jonna Andersson ; Elin Rubensson, Lisa Dahlkvist, Caroline Seger (c) (Emilia Appelqvist 62′) ; Sofia Jakobsson (Hanna Folkesson 73′), Kosovare Asllani (Mimmi Larsson 73′), Olivia Schough (Pauline Hammarlund 62′)

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!