#UWCL: Jak radziły sobie szwedzkie kluby w 1/16 (5/6.10)? 
Publicystyka Świat UEFA Womens Champions League

#UWCL: Jak radziły sobie szwedzkie kluby w 1/16 (5/6.10)? 

foto. Eskilstuna United

 Cztery tysiące widzów na trybunach, fantastyczna oprawa i historyczne zwycięstwo – tak w największym skrócie wyglądał czwartkowy wieczór na Tunavallen. Eskilstuna United przywitała się z piłkarską Europą i trzeba przyznać, że na każdej płaszczyźnie zrobiła to w stylu, który musi budzić szacunek. Pewnym zaskoczeniem była być może wysoka nawet jak na tak rozkochane w futbolu miasto frekwencja, która spowodowała utrudnienia w dojeździe na stadion, ale ostatecznie niemal wszystkim zainteresowanym szczęśliwie udało się dotrzeć na pierwszy gwizdek i w pełnym wymiarze obejrzeć piękny, piłkarski spektakl.

Od pierwszych minut to gospodynie były na Tunavallen stroną przeważającą, ale dobrze zorganizowana szkocka defensywa okazała się zaporą na tyle szczelną, że doświadczona Gemma Fay wcale nie musiała co kilka sekund ratować swej drużyny przed utratą gola. Co więcej, zadowolone z utrzymującego się coraz dłużej bezbramkowego remisu piłkarki gości coraz śmielej próbowały odgryzać się groźnymi kontrami i przynajmniej w jednym przypadku trybuny Tunavallen zamarły, gdy przed niezłą szansą na pokonanie Lundberg stanęła Leanne Ross. Podopieczne Viktora Erikssona wciąż zdecydowanie częściej utrzymywały się przy piłce i starały się poprzez cierpliwe jej rozgrywanie skruszyć szkocki mur, ale ten do końca pierwszej połowy przetrwał w nienaruszonym stanie.

Po przerwie gra Eskilstuny zrobiła sie nieco bardziej nerwowa, gdyż widać było, że grające w niebieskich strojach piłkarki z coraz większym zniecierpliwieniem szukają pierwszego w historii występów w Lidze Mistrzyń gola. Paradoksalnie, właśnie z delikatnego chaosu urodziła się akcja, która w końcu przyniosła powodzenie. Schjelderup dośrodkowała wprost na głowę Larsson, a najlepsza snajperka United uszczęśliwiła nie tylko licznie wypełnione trybuny Tunavallen, ale pewnie i całą Eskilstunę. W kolejnych minutach, gospodynie w dalszym ciągu nie ustawały w dążeniu do poprawy wyniku, okazję na jego podwyższenie miała zresztą nawet sama Larsson, ale im bliżej końca meczu, tym bardziej widoczne było szanowanie jednobramkowej zaliczki, która w perspektywie rewanżu – szczególnie przy zachowaniu czystego konta – dawała całkiem niezłą pozycję wyjściową. Taktyka ta mogła się zemścić, gdyż w ostatnich minutach niebezpiecznie rozszalała się doskonale znana ze szwedzkich boisk Hayley Lauder, ale ostatecznie grająca nie tylko uważnie, ale momentami również szczęśliwie defensywa United ani razu nie dała się zaskoczyć i cudowny wieczór na Tunavallen okazał się magicznym w pełnym tego słowa znaczeniu. Rewanż w Szkocji już za tydzień i pozostaje tylko życzyć, aby w tym sezonie Eskilstuna mogła przeżyć jeszcze niejedną pucharową przygodę, gdyż to miasto zwyczajnie na nią zasługuje.


Nie było tajemnicą, że pucharowy mecz na Islandii stanowi dla piłkarek FC Rosengård jedynie próbę generalną przed niedzielnym starciem z Linköping. Nawet Lotta Schelin nie ukrywała, że plan na mecz w Kopavogurze jest tylko jeden i zakłada on szybkie zdobycie gola, a następnie spokojne kontrolowanie boiskowych wydarzeń. Pomimo wyjątkowo niekorzystnej aury (silny deszcz i mocny wiatr ewidentnie nie sprzyjały tego dnia grze w piłkę nożną), zrealizować udało się go już po siedmiu minutach, a na listę strzelczyń wpisała się właśnie Schelin. Była piłkarka Lyonu, jak przystało na klasyczną napastniczkę, musiała jedynie dostawić nogę, a większą część roboty wykonała w tej sytuacji Lieke Martens.

Szybko strzelony przez mistrzynie Szwecji gol rzeczywiście ustawił mecz i – jeśli wierzyć zapewnieniom przedstawicieli klubu z Malmö – zwycięstwo na Islandii ani przez moment nie było zagrożone. Trzeba jednak zaznaczyć, iż Islandki potrafiły stworzyć sobie jedną stuprocentową sytuację, kiedy to stojąc oko w oko z Musovic fatalnie pomyliła się Arnarsdottir. Znacznie więcej działo się oczywiście pod bramką Breidabliku, ale żadnej z piłkarek Rosengård nie udało się po przerwie udokumentować kolejnym trafieniem zarysowującej się przewagi. Inna sprawa, że w ostatnim kwadransie wiejący z coraz większą siłą boczny wiatr skutecznie uniemożliwiał próby konstruowania czegokolwiek. Dla ekipy z Malmö najważniejszymi informacjami były jednak samo zwycięstwo i brak poważniejszych urazów, które mogłyby skutkować wykluczeniem którejś z zawodniczek na kluczowy mecz przeciwko LFC. Jackowi Majgaardowi humor popsuły jedynie niepotrzebnie złapane trzy żółte kartki, które w kolejnych rundach mogą okazać się poważnym problemem. Póki co nikt w Skanii nie zaprząta sobie jednak nimi głowy, wszak oficjalnie rozpoczęła się operacja Linköping.

Jared Burzynski 

Szwedzka Piłka 

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!